Iselin napisał(a):Właściwie trudno nazwać książki Cherezińskiej literaturą fantasy. W "Koronie: pojawia się trochę ozdobników, takich jak zwierzęta herbowe, które wyskakują z herbów i chodzą lub latają po świecie. Poza tym święta Kinga przedstawiona jest w bardzo baśniowy sposób - naradza się z Dziewicą Marią co do strategii wojennych, czyta w myślach, zapala świece palcami i pachnie liliami. Podobno akurat te motywy niektórzy czytelnicy uważają za przesadzone. Zamysł był taki, żeby przedstawić świat tak jak mogli postrzegać go ówcześni ludzie, wierzący w cuda, wilkołaki itp.
Konwencja fajna. Takie ubaśniowienie to ciekawy zabieg.
Cytat:Bardzo mi się podobało genialne splecenie faktów znanych ze źródeł z fantazją co do tego, o czym źródła nie mówią.
W "Ja, Dago" Nienackiego, był taki sam zabieg i mi osobiście się strasznie podobał.
Cytat:Na początku trochę trudno przyzwyczaić się do stylu - ciągłego "skakania" po bohaterach i przeskoków czasowych, ale po pewnym czasie książka niesamowicie wciąga.
Nienawidzę takiego skakania po bohaterach i mnożenia ich bez końca. Jak jest z tym tak jak u Martina, to sobie odpuszczę.
Cytat:Nie wiem, jaki masz stosunek do stylizacji językowej, w "Koronie" praktycznie jej nie ma i zwolennicy strategii stosowanej na przykład przez Sienkiewicza krzywią się na współczesny język.
Sienkiewicza nie znoszę (może poza Krzyżakami
) właśnie za tą jego strategię. Ani to oddanie języka epoki, ani jej uwspółcześnienie. Taki trochę koszmarek. Właśnie w Krzyżakach nie było tego staro-nowo polskiego misz-maszu to i się przyjemnie czytało. Sądzę że w tym wypadku brak stylizacji to zaleta.Cytat:Postacie są dużo ciekawiej skonstruowane niż u Margit Sandemo :mrgreen:
A to akurat nie jest trudne

Cytat: Nawiasem mówiąc, nazwa "sagi norweskie" jako określenie tego typu literatury jaką tworzy Margit Sandemo, to polski pomysł. W oryginale nazywają się "serier".
Czemu mnie to nie dziwi...
Sebastian Flak

