@Ciekawostki
Mnie zaś zastanawia, czy osoby które tak aktywnie bronią w oczywisty sposób wadliwego metodologicznie testu są szczerze przekonane, że dowodzi on powszechnej wśród pracowników poczty ateofobii, czy może zdają sobie sprawę, że próbują naginać fakty pod z góry określoną tezę.
Jeśli o mnie chodzi, to choć nie włączyłem się uprzednio do dyskusji, to w pełni podzielam wątpliwości przedstawione przez moich przedmówców.
Co do wytłumaczeń. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że paczka z dodatkowym określeniem, które nie jest jednocześnie jednym ze standardowych określeń używanych przez pocztę (typu "fragile") może wymagać dodatkowego sprawdzenia przez człowieka. Czyli w sytuacji, gdy normalna paczka przepuszczona jest jedynie przez automat, "ateistyczna" paczka musi być dodatkowo zatwierdzona przez człowieka (podobnie jak musiałaby być paczka "chrześcijańska" i inne). Z powodu wadliwości metodologicznej badania moja hipoteza ma równorzędne umocowanie w danych, co hipoteza mówiąca o ateofobii pracowników poczty. Natomiast intuicja mówi mi, że jest dużo bardziej prawdopodobna. Spróbujmy wyobrazić sobie, co dzieje się z ateistyczną paczką wedle tezy o ateofobii. Wyobraźmy sobie pocztę. na której siedzi jakiś gargamel i chichocze złowieszczo za każdym razem, kiedy proceduje paczkę do ponownego sprawdzenia, kiedy znajdzie na niej napis "ateista". Być może małe dzieci są w stanie kupić takiego "villaina", ale chyba nie dorośli ludzie.
Poza tym, to kompletnie nie współgra z moimi doświadczeniami. Uważam, że człowieka roznoszącego (czy sortującego) kilkadziesiąt (bądź kilkaset) paczek dziennie gówno obchodzi, od kogo dana paczka idzie, albo do kogo zmierza. Zwykłych ludzi, których spotykasz na ulicy, w dziewięćdziesięciu paru procentach gówno obchodzi, czy jesteś ateistą, katolikiem, czy kimkolwiek innym. Jeśli zaczniesz im o tym mówić, oleją cię, a jeśli będziesz nachalny, zrobią się niemili. To zjawisko nasila się, kiedy ktoś wykonuje podobne zajęcia przez długi okres. Przez ręce tych ludzi przechodziły tysiące paczek, z najgłupszymi opisami, adresami, papierem itd. Od sztucznych penisów, przez próbki najnowszych nawozów, po części do broni automatycznej. Kiedy patrzą na nazwisko adresata nie widzą już człowieka, tylko nieożywiony element swojej pracy. Nawet jeśli zobaczą napis ateista, nie potraktują go osobiście i nie wyrobią sobie do tego człowieka osobistego stosunku. Tym bardziej, że jak napisałem wyżej, nawet poza pracą niewiele by ich Twój światopogląd obchodził.
Mnie zaś zastanawia, czy osoby które tak aktywnie bronią w oczywisty sposób wadliwego metodologicznie testu są szczerze przekonane, że dowodzi on powszechnej wśród pracowników poczty ateofobii, czy może zdają sobie sprawę, że próbują naginać fakty pod z góry określoną tezę.
Jeśli o mnie chodzi, to choć nie włączyłem się uprzednio do dyskusji, to w pełni podzielam wątpliwości przedstawione przez moich przedmówców.
Co do wytłumaczeń. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że paczka z dodatkowym określeniem, które nie jest jednocześnie jednym ze standardowych określeń używanych przez pocztę (typu "fragile") może wymagać dodatkowego sprawdzenia przez człowieka. Czyli w sytuacji, gdy normalna paczka przepuszczona jest jedynie przez automat, "ateistyczna" paczka musi być dodatkowo zatwierdzona przez człowieka (podobnie jak musiałaby być paczka "chrześcijańska" i inne). Z powodu wadliwości metodologicznej badania moja hipoteza ma równorzędne umocowanie w danych, co hipoteza mówiąca o ateofobii pracowników poczty. Natomiast intuicja mówi mi, że jest dużo bardziej prawdopodobna. Spróbujmy wyobrazić sobie, co dzieje się z ateistyczną paczką wedle tezy o ateofobii. Wyobraźmy sobie pocztę. na której siedzi jakiś gargamel i chichocze złowieszczo za każdym razem, kiedy proceduje paczkę do ponownego sprawdzenia, kiedy znajdzie na niej napis "ateista". Być może małe dzieci są w stanie kupić takiego "villaina", ale chyba nie dorośli ludzie.
Poza tym, to kompletnie nie współgra z moimi doświadczeniami. Uważam, że człowieka roznoszącego (czy sortującego) kilkadziesiąt (bądź kilkaset) paczek dziennie gówno obchodzi, od kogo dana paczka idzie, albo do kogo zmierza. Zwykłych ludzi, których spotykasz na ulicy, w dziewięćdziesięciu paru procentach gówno obchodzi, czy jesteś ateistą, katolikiem, czy kimkolwiek innym. Jeśli zaczniesz im o tym mówić, oleją cię, a jeśli będziesz nachalny, zrobią się niemili. To zjawisko nasila się, kiedy ktoś wykonuje podobne zajęcia przez długi okres. Przez ręce tych ludzi przechodziły tysiące paczek, z najgłupszymi opisami, adresami, papierem itd. Od sztucznych penisów, przez próbki najnowszych nawozów, po części do broni automatycznej. Kiedy patrzą na nazwisko adresata nie widzą już człowieka, tylko nieożywiony element swojej pracy. Nawet jeśli zobaczą napis ateista, nie potraktują go osobiście i nie wyrobią sobie do tego człowieka osobistego stosunku. Tym bardziej, że jak napisałem wyżej, nawet poza pracą niewiele by ich Twój światopogląd obchodził.

