Eric Christiansen-Krucjaty północne
Zachęceni papieskim wezwaniem do świętej wojny skandynawscy władcy i niemieccy rycerze zakonni podbili i zasiedlili najpierw Finlandię, Estonię i Prusy, a później zaatakowali prawosławne księstwo Nowogrodu i pogańską Litwę. Te tak zwane krucjaty północne nie zaistniały w historycznej świadomości tak powszechnie jak bliskowschodnie, za to były znacznie skuteczniejsze. Ogromne nowe terytoria znalazły się i pozostały w sferze wpływów chrześcijaństwa. Książka Erica Christiansena, zrewidowana po kilkunastu latach od pierwszego wydania i wzbogacona o nowe odkrycia badaczy średniowiecza bałtyckiego oraz skandynawskiego, jest wyważonym, ale też fascynującym źródłem wiedzy o tej burzliwej epoce.
Najtrwalszym skutkiem krucjat, o których pisze E. Christiansen, okazała się niemiecka obecność nad Bałtykiem od Lubeki przez Rugię po Szczecin. Prąc dalej na wschód, stworzyli Niemcy państwo Zakonu Krzyżackiego, (protoplastę Prus) usiłujące złączyć swe włości z posiadłościami Kawalerów Mieczowych, których „spadkobiercami” są dzisiejsze Łotwa i Estonia. Również losy Finlandii ściśle są powiązane z północnymi krucjatami - w ich wyniku po władzę nad nią sięgnęli Szwedzi. Niewiele zabrakło, by z map średniowiecznej Europy zniknęła wówczas Litwa. A niewykluczone też, że bez krucjatowego zagrożenia chrzest przyjęłaby w obrządku wschodnim i nie związałaby się z Polską. E. Christiansen, rozważając problematykę krucjat północnych od strony politycznej i militarnej, nie zapomina o koniecznej analizie procesów kulturowych, jakie w wyniku wypraw krzyżowych zachodziły w obrębie budowanych przez krzyżowców organizmów państwowych. Christiansenowska wizja krucjat nie sprowadza się do standardowego opisu okrucieństw w imię Boga, nie skłania się też ku wątpliwej wartości wizji kaganka oświaty i cywilizacji niesionego w nieprzebyte knieje pośród dzikusów. Ruch krucjatowy ukazuje duńsko-brytyjski historyk w całym jego skomplikowaniu i zanurzeniu w ówczesne spory i przemiany religijne. Autor przeciwstawia się też poglądowi, iż religijność krucjat była zaledwie porozumiewawczym mrugnięciem do wtajemniczonych, podczas gdy w istocie chodziło o zyski. Christiansen udowadnia, że organizatorzy krucjat (książęta sascy, monarchowie skandynawscy) wcale nie potrzebowali religijnych usprawiedliwień, by ogniem i mieczem wkraczać na ziemie Połabian, Prusów, Łotyszy, Estów i Finów. Wg Christiansena „ewangelizowano” zupełnie serio, nie widząc nic niestosownego we wstępnym wyżynaniu potencjalnych „nowych owieczek Pana”, jakkolwiek makabrycznie by to z naszego punktu widzenia brzmiało. Motywację religijną uważa autor za zasadniczą, gdyby było inaczej - twierdzi - ochotnicy z zachodnich krańców Europy (de facto dopłacający do interesu) nie zjawialiby się tak tłumnie, jak to miało miejsce, a idea krucjat północnych u samego zarania zmarłaby śmiercią naturalną. Tymczasem ruch ten trwał ponad 500 lat, w ścisłym powiązaniu z „wielką cysterską rewolucją religijną”. Wszystko to - w ówczesnym pojęciu - nie kłóciło się ni z mieczem, ni skrzynią na złoto, choć wcale nie było tak, że nie odzywały się w katolickiej Europie głosy innej zgoła zupełnie treści. Książka, mimo „ciężkiego kalibru” tematu, nie nokautuje czytelnika fachową nowomową. Napisana jest w „stylu brytyjskim”, który lekkość pióra łączy z profesjonalizmem wykładu. Wartością dodatkową jest tu autorski punkt widzenia, odmienny od tego, do którego przyzwyczaja się polski czytelnik od pierwszych lekcji historii. Można się z nim nie zgadzać, ale poznać warto.
http://merlin.pl/Krucjaty-polnocne_Eric-...l#fullinfo
http://histmag.org/Eric-Christiansen-Kru...nocne-5780
http://historia.org.pl/2011/01/07/krucja...-recenzja/
EDIT:
@Neuro: kto jest autorem ,,Rakietowych szlaków"?
Zachęceni papieskim wezwaniem do świętej wojny skandynawscy władcy i niemieccy rycerze zakonni podbili i zasiedlili najpierw Finlandię, Estonię i Prusy, a później zaatakowali prawosławne księstwo Nowogrodu i pogańską Litwę. Te tak zwane krucjaty północne nie zaistniały w historycznej świadomości tak powszechnie jak bliskowschodnie, za to były znacznie skuteczniejsze. Ogromne nowe terytoria znalazły się i pozostały w sferze wpływów chrześcijaństwa. Książka Erica Christiansena, zrewidowana po kilkunastu latach od pierwszego wydania i wzbogacona o nowe odkrycia badaczy średniowiecza bałtyckiego oraz skandynawskiego, jest wyważonym, ale też fascynującym źródłem wiedzy o tej burzliwej epoce.
Najtrwalszym skutkiem krucjat, o których pisze E. Christiansen, okazała się niemiecka obecność nad Bałtykiem od Lubeki przez Rugię po Szczecin. Prąc dalej na wschód, stworzyli Niemcy państwo Zakonu Krzyżackiego, (protoplastę Prus) usiłujące złączyć swe włości z posiadłościami Kawalerów Mieczowych, których „spadkobiercami” są dzisiejsze Łotwa i Estonia. Również losy Finlandii ściśle są powiązane z północnymi krucjatami - w ich wyniku po władzę nad nią sięgnęli Szwedzi. Niewiele zabrakło, by z map średniowiecznej Europy zniknęła wówczas Litwa. A niewykluczone też, że bez krucjatowego zagrożenia chrzest przyjęłaby w obrządku wschodnim i nie związałaby się z Polską. E. Christiansen, rozważając problematykę krucjat północnych od strony politycznej i militarnej, nie zapomina o koniecznej analizie procesów kulturowych, jakie w wyniku wypraw krzyżowych zachodziły w obrębie budowanych przez krzyżowców organizmów państwowych. Christiansenowska wizja krucjat nie sprowadza się do standardowego opisu okrucieństw w imię Boga, nie skłania się też ku wątpliwej wartości wizji kaganka oświaty i cywilizacji niesionego w nieprzebyte knieje pośród dzikusów. Ruch krucjatowy ukazuje duńsko-brytyjski historyk w całym jego skomplikowaniu i zanurzeniu w ówczesne spory i przemiany religijne. Autor przeciwstawia się też poglądowi, iż religijność krucjat była zaledwie porozumiewawczym mrugnięciem do wtajemniczonych, podczas gdy w istocie chodziło o zyski. Christiansen udowadnia, że organizatorzy krucjat (książęta sascy, monarchowie skandynawscy) wcale nie potrzebowali religijnych usprawiedliwień, by ogniem i mieczem wkraczać na ziemie Połabian, Prusów, Łotyszy, Estów i Finów. Wg Christiansena „ewangelizowano” zupełnie serio, nie widząc nic niestosownego we wstępnym wyżynaniu potencjalnych „nowych owieczek Pana”, jakkolwiek makabrycznie by to z naszego punktu widzenia brzmiało. Motywację religijną uważa autor za zasadniczą, gdyby było inaczej - twierdzi - ochotnicy z zachodnich krańców Europy (de facto dopłacający do interesu) nie zjawialiby się tak tłumnie, jak to miało miejsce, a idea krucjat północnych u samego zarania zmarłaby śmiercią naturalną. Tymczasem ruch ten trwał ponad 500 lat, w ścisłym powiązaniu z „wielką cysterską rewolucją religijną”. Wszystko to - w ówczesnym pojęciu - nie kłóciło się ni z mieczem, ni skrzynią na złoto, choć wcale nie było tak, że nie odzywały się w katolickiej Europie głosy innej zgoła zupełnie treści. Książka, mimo „ciężkiego kalibru” tematu, nie nokautuje czytelnika fachową nowomową. Napisana jest w „stylu brytyjskim”, który lekkość pióra łączy z profesjonalizmem wykładu. Wartością dodatkową jest tu autorski punkt widzenia, odmienny od tego, do którego przyzwyczaja się polski czytelnik od pierwszych lekcji historii. Można się z nim nie zgadzać, ale poznać warto.
http://merlin.pl/Krucjaty-polnocne_Eric-...l#fullinfo
http://histmag.org/Eric-Christiansen-Kru...nocne-5780
http://historia.org.pl/2011/01/07/krucja...-recenzja/
EDIT:
@Neuro: kto jest autorem ,,Rakietowych szlaków"?

