Znalezione zupełnie przypadkowo: prof. Michał Głowiński /znany literaturoznawca {dla polonistów, ale jednak}/ o swoim żydostwie, gejostwie, klaustrofobii i gejach w literaturze.
Zachęcam do lektury i dyskusji:
http://www.otwarta.org/index.php/amator-...ch-jablek/
Fragment cytatu z artykułu:
Gdy spotkał się pan z Gombrowiczem w Paryżu, miał pan wiedzę, że jest gejem?
- Wiedzę jak wiedzę, ale domysły. To był 1963 rok, czytałem wszystko, co do tej pory napisał, i wiedziałem, że to jest jego problematyka. Ale nie przyszło mi na myśl, że mogę z nim o tym rozmawiać. On mnie nie znał, polecił mnie Tadeusz Breza, zapomniany dzisiaj wybitny pisarz, dyplomata pracujący w ambasadzie. Zapytał Gombrowicza, czy chciałby się spotkać z młodymi Polakami wychowanymi w PRL-u. Byłem tam z zaprzyjaźnionym ze mną kompozytorem Romualdem Twardowskim. Zadzwoniłem do Gombrowicza do hotelu i byłem zdenerwowany, trząsł mi się głos. Byłem chyba pierwszym Polakiem krajowym tego pokolenia, którego Gombrowicz zobaczył. On pewnie myślał, że przyjdzie jakiś zakuty komunistyczny łeb, a zobaczył normalnego człowieka. Zaczął rozmowę ze mną tak, jakbym przyszedł na egzamin z filozofii. A ja byłem tak speszony, że mu nie odpowiedziałem na te pytania. Pytał mnie o sądy syntetyczne a priori. Po chwili zupełnie zmienił ton i powiedział: „No, już usadziłem pana, to teraz możemy rozmawiać normalnie. Od razu poczułem do pana sympatię, gdy przez telefon usłyszałem, jak drży panu głos. Ale temu, który rozmawia z wielkim pisarzem, powinien drżeć głos”. Pytał o ludzi ze swojego pokolenia, ironizował o turystach, którzy biegają po Paryżu z aparatami fotograficznymi, jak on to sformułował – „z tą gębą turysty”. Na koniec mówił: „Opowiadajcie w Warszawie, że przyjmowałem was w hotelu i przed moimi drzwiami czekał Jean-Paul Sartre na audiencję”.
A Iwaszkiewicz? Spotykał go pan?
- Raz, w miesięczniku „Twórczość”, był redaktorem naczelnym, a ja miałem 21 lat i byłem dostawcą recenzji poetyckich. Rozmawialiśmy, bo mu się nie spodobał mój artykuł o Tuwimie. Siedział w fotelu za ogromnym biurkiem, a ja skromniutko po drugiej stronie, rozmowa trwała pięć minut. Byłem speszony, bo rozmawiałem już wtedy z klasykiem literatury polskiej.
Udowodniono, że w arcydziele nowelistycznym Iwaszkiewicza „Panny z Wilka” nie chodzi o panny, tylko o chłopców z Wilka. W pięknym opowiadaniu Iwaszkiewicza „Stracona noc” też nie chodzi o związek z dziewczyną, tylko z chłopakiem. Pisarze szli na różne kompromisy.
A z tymi "Pannami z Wilka" to dla mnie szok. Czytałem to na studiach. A to spryciarz z tego Iwaszkiewicza.
Ale dlaczego o takich rzeczach mówi się pokątnie?
Zachęcam do lektury i dyskusji:
http://www.otwarta.org/index.php/amator-...ch-jablek/
Fragment cytatu z artykułu:
Gdy spotkał się pan z Gombrowiczem w Paryżu, miał pan wiedzę, że jest gejem?
- Wiedzę jak wiedzę, ale domysły. To był 1963 rok, czytałem wszystko, co do tej pory napisał, i wiedziałem, że to jest jego problematyka. Ale nie przyszło mi na myśl, że mogę z nim o tym rozmawiać. On mnie nie znał, polecił mnie Tadeusz Breza, zapomniany dzisiaj wybitny pisarz, dyplomata pracujący w ambasadzie. Zapytał Gombrowicza, czy chciałby się spotkać z młodymi Polakami wychowanymi w PRL-u. Byłem tam z zaprzyjaźnionym ze mną kompozytorem Romualdem Twardowskim. Zadzwoniłem do Gombrowicza do hotelu i byłem zdenerwowany, trząsł mi się głos. Byłem chyba pierwszym Polakiem krajowym tego pokolenia, którego Gombrowicz zobaczył. On pewnie myślał, że przyjdzie jakiś zakuty komunistyczny łeb, a zobaczył normalnego człowieka. Zaczął rozmowę ze mną tak, jakbym przyszedł na egzamin z filozofii. A ja byłem tak speszony, że mu nie odpowiedziałem na te pytania. Pytał mnie o sądy syntetyczne a priori. Po chwili zupełnie zmienił ton i powiedział: „No, już usadziłem pana, to teraz możemy rozmawiać normalnie. Od razu poczułem do pana sympatię, gdy przez telefon usłyszałem, jak drży panu głos. Ale temu, który rozmawia z wielkim pisarzem, powinien drżeć głos”. Pytał o ludzi ze swojego pokolenia, ironizował o turystach, którzy biegają po Paryżu z aparatami fotograficznymi, jak on to sformułował – „z tą gębą turysty”. Na koniec mówił: „Opowiadajcie w Warszawie, że przyjmowałem was w hotelu i przed moimi drzwiami czekał Jean-Paul Sartre na audiencję”.
A Iwaszkiewicz? Spotykał go pan?
- Raz, w miesięczniku „Twórczość”, był redaktorem naczelnym, a ja miałem 21 lat i byłem dostawcą recenzji poetyckich. Rozmawialiśmy, bo mu się nie spodobał mój artykuł o Tuwimie. Siedział w fotelu za ogromnym biurkiem, a ja skromniutko po drugiej stronie, rozmowa trwała pięć minut. Byłem speszony, bo rozmawiałem już wtedy z klasykiem literatury polskiej.
Udowodniono, że w arcydziele nowelistycznym Iwaszkiewicza „Panny z Wilka” nie chodzi o panny, tylko o chłopców z Wilka. W pięknym opowiadaniu Iwaszkiewicza „Stracona noc” też nie chodzi o związek z dziewczyną, tylko z chłopakiem. Pisarze szli na różne kompromisy.
A z tymi "Pannami z Wilka" to dla mnie szok. Czytałem to na studiach. A to spryciarz z tego Iwaszkiewicza.
Ale dlaczego o takich rzeczach mówi się pokątnie?
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".

