GoodBoy napisał(a):No nie do końca. Gdyby nie prymitywna psychoanaliza, a właściwie jej nadużywanie do ideologicznych pobudek, zjawisko "homoseksualizmu jako patologii" w ogóle nie mogłoby zaistnieć w medycynie. Zresztą ówczesna psychiatria, jeżeli w ogóle można to tak ująć (mówimy o latach 50-tych ubiegłego wieku) też stała na zupełnie innym poziomie. Dlatego uważam, że opisując meandry głosowania należy podkreślać jak to się w ogóle stało, że homoskeusalizm został sklasyfikowany jako patologia. A stało się prede wszystkim za sprawą "szamańskiej" psychoanalizy. Jeszcze raz polecam opracowanie, do którego podałem linka. Są tam również opisane metody, jakimi kilkadziesiąt lat temu próbowano "leczyć" z homoskesualizmu, a do jednej z ciekawszych należała lobotomia
Nie twierdzę, że psychoanaliza nie miała wpływu na pojmowanie homoseksualizmu przez publikę i opinię społeczną, ale nie o to tu chodzi. Dla medycyny najważniejsze w ugruntowaniu pozycji homoseksualizmu jako choroby w końcu XIX wieku były specjalistyczne opracowania psychiatryczne oraz psychiatryczne książki, takie jak wspomniana przeze mnie "Psychopathia Sexualis" Krafft-Ebbinga, które używane były przy ustalaniu wytycznych — nie dzieła psychoanalityczne, bowiem psychoanaliza jest gałęzią na pograniczu filozofii, psychologii i psychiatrii, dlatego nie wchodziła w skład głównego nurtu medycyny.
Rozumiem, że miała duży wpływ na świadomość społeczną, ale nie na przyjęcie i odrzucenie homoseksualizmu jako choroby przez profesjonalne zgromadzenie lekarzy i naukowców, które posługiwało się tam w sumie wyłącznie badaniami psychiatrycznymi.
[SIZE="2"]agoreton.pl[/SIZE]


