W imieniu niektórych ateistów odpowiem:
Nie wierzymy w duszę i w życie po śmierci.
Jeśli chodzi o medytację, to nie polega ona na "spedzaniu połowy życia ...." Medytują nie tylko buddyści. Gdyby nie ich wiara w reinkarnację, z czym się nie zgadzam, to mogłabym nazwać siebie buddystką. Są różne rodzaje medytacji w zależności od tego, co się chce osiągnąć. I wcale nie trzeba poświęcać temu pół życia. Wystarczy raz albo dwa dziennie pół godziny albo nawet mniej (ja medytuję jadąc metrem). Buddyzm w zasadzie nie jest religią (brak boga), do filozofii też nie jest zaliczany. Można go określić pewnym sposobem pojmowaniem świata. Najważniejszą kwestią jest zerwanie z przeszłością( po co myśleć o czymś co było, a więc już nie ma) i życie w teraźniejszości, tu i teraz, co pozwala na spokojniejsze i radośniejsze życie (przeważnie martwimy się tym co już było, albo tym co będzie).
Jeden rodzaj medytacji pozwala nam dostrzec, że naszumysł jest przedmiotem, a nie podmiotem.
To w dużym skrócie.
Nie wierzymy w duszę i w życie po śmierci.
Jeśli chodzi o medytację, to nie polega ona na "spedzaniu połowy życia ...." Medytują nie tylko buddyści. Gdyby nie ich wiara w reinkarnację, z czym się nie zgadzam, to mogłabym nazwać siebie buddystką. Są różne rodzaje medytacji w zależności od tego, co się chce osiągnąć. I wcale nie trzeba poświęcać temu pół życia. Wystarczy raz albo dwa dziennie pół godziny albo nawet mniej (ja medytuję jadąc metrem). Buddyzm w zasadzie nie jest religią (brak boga), do filozofii też nie jest zaliczany. Można go określić pewnym sposobem pojmowaniem świata. Najważniejszą kwestią jest zerwanie z przeszłością( po co myśleć o czymś co było, a więc już nie ma) i życie w teraźniejszości, tu i teraz, co pozwala na spokojniejsze i radośniejsze życie (przeważnie martwimy się tym co już było, albo tym co będzie).
Jeden rodzaj medytacji pozwala nam dostrzec, że naszumysł jest przedmiotem, a nie podmiotem.
To w dużym skrócie.

