heddystka napisał(a):Katol - sorki, nie wychodzi mi wstawianie cytatów."
"Przeszłością nie warto żyć ,jednak dobre wspomnienia to fajna rzecz.
Nie pozbędziesz się też przeszłości bez rozliczenia się z nią.
Dla mnie jednak umysł jest podmiotem.
heddystka napisał(a):Nie bądźmy tacy zasadniczy, jasne że warto wspominać miłe chwile, ale co do rozliczenia z przeszłością to nie bardzo rozumiem.Po prostu ,często w przeszłości ,doznajemy zranień( zwłaszcza te z dzieciństwa silnie oddziaływują na nasze życie) i one dają o sobie znać ,zakorzeniają się w podświadomości.
Objawiają się w postaci nerwic i depresji,zaniżają nasze poczucie własnej wartości.
A Ty chcesz się ich tak łatwo pozbyć poprzez sztuczkę umysłu ,iluzję.
Na dłuższą metę to się nie uda,nie w zachodniej cywilizacji.
W odpowiednim momencie stare przeżycia dadzą o sobie znać.
Jak ktoś ma zaniżone poczucie własnej wartości ,które powstaje na skutek zdarzeń z przeszłości to złe myśli ,emocje będą się do nas przyklejać.
Musisz więc wejść w tą przeszłość i ją przeanalizować ,zrozumieć jaki ona ma wpływ na Ciebie i twoje emocje .Jakie zdarzenia z wcześniejszego życia szczególnie Cię gniotą .Zidentyfikowane i przetrawione zródło Twoich niepokojów traci swą moc nie mają skąd czerpać pożywki.
Do tego jeszcze dochodzi zbudowanie poczucia własnej wartości ,na czymś trwałym ,na pewnych zaletach które są w Tobie i trzeba je wydobyć.
Często ich nie zauważamy.
Także znajomość i rozumienie cieni,uświadomienie tego sobie ,że i one też są częścią ciebie,i są tą ciemną stroną ludzkiej natury.
Z nimi trzeba się zaprzyjaznić ,żeby je złagodzić .Nie można ich zlikwidować ,ale można je osłabić.
To co zidentyfikujesz traci swoją moc.
heddystka napisał(a):Jeśli spojrzymy na przeszłość jako na coś, co już nie istnieje, to oznacza, że tego nie ma i w pewnym sensie możemy każdą chwilę zaczynać od nowa. Jak rozliczać się z czymś, czego nie ma?to ty sobie wmawiasz że jej nie ma ,ona jednak jest,to twoja cząstka ,i nawet jeśli sobie wmówisz ,że jej nie ma, to ona się może pojawić w postaci obniżonych stanów nastroju i nawet nie będziesz wiedzieć skąd one się wzięły.
Jeśli już miałbym zastosować jakąś sztuczkę umysłu to postawić siebie w roli obserwatora ,spróbować na siebie spojrzeć z boku .Wtedy mniej się utożsamiasz z własnym JA.
heddystka napisał(a):Sądzę, że masz na myśli konsekwencje pewnych czynów, jakie zaistniały???Tak
heddystka napisał(a):Co do przyszłości, to planowanie jest wskazane. Tu chodzi raczej o "bycie" w teraźniejszości na ogół... Zazwyczaj "teraz" jesteśmy z doskoku, a większą część czasu poświęcamy na to co było, albo co będzie (chodzi oczywiście o umysł - "paradoks czasu" Zimbardo).
Chodzi o to ,że jak ktoś załapie,poczuje jaką piękna sprawą jest bycie tu i teraz, to często popada w skrajność i prawie zupełnie nie dopuszcza myślenia o przyszłości .A przecież dobrze jest podejmować jakieś wysiłki dla przyszłości.To trzeba jakoś sobie ułożyć ,wyczuć te proporcje.
Człowiek w naszej cywilizacji nie potrafi ,żyć tu i teraz,dlatego jego życie przechodzi praktycznie przez palce.
W dodatku cierpi na przywiązanie ,które sobie koduje od samego początku swojej egzystencji.
heddystka napisał(a):Umysł tak czy inaczej jest przedmiotem. Skoro możesz obserwować swoje myśli, to kim jesteś i czym jest umysł w stosunku do obserwującego????
Ale myśli to Ty ,one tworzą Twoją rzeczywistość.
Myślę więc jestem,także czuję więc jestem.
Ja wiem że można dojść do tego ,żeby umysł nie był podmiotem ,ale czy to nie będzie iluzja?
Wtedy odchodzisz od własnego JA . Taka sztuczka żeby nie cierpieć .
W cywilizacji jest to trudne do osiągnięcia (mnóstwo różnych bodzców).
Dlatego mało kto potrafi to zastosować tak to sobie tłumaczę.
Raczej moim zdaniem trzeba dążyć do czegoś odwrotnego ,do silnego poczucia własnego JA.Ale to JA powinno zostać oczyszczone z tego co do Ciebie nie należy ,a się niepostrzeżenie przykleiło. To się dokonuje przez obserwację,i jest to pewnego rodzaju świadomość.
Twoje JA ma swoją konstrukcję ,ma jakieś charakterystyczne cechy właściwe dla ciebie.

