Aby wyjaśnić raz na zawsze.
Pisałem właśnie o wydajności gospodarki czyli wydajności pracy. To jest jedno i to samo. Wszystko co powstaje w gospodarce bierze się z pracy właśnie. Jeżeli natomiast użyłem sformułowania "wydajność pracownika" chodziło mi o wydajność przeciętnego pracownika (co wiele razy zaznaczałem). Wydajność gospodarki/pracy to wartość wytworzonych w tej gospodarce dóbr. Wydajność przeciętnego pracownika to wartość tych dóbr podzielona przez ilość wytwarzających je pracowników.
Przeciętny pracownik niemiecki jest bardziej wydajny od pracownika polskiego. Nie dlatego, że polski się opierdala i jest leniwy i głupi a niemiecki pracowity i mądry ale dlatego, że polski pracuje w mniej wydajnej gospodarce.
I wracamy do dżemów. Bardzo pracowity pracownik Polski produkujący dżemy i tak nie dorówna w wydajności pracownikowi niemieckiemu, który się obija i bumeluje ale produkuje oprogramowanie. Po prostu ten drugi w tym samym czasie i tak bardziej zwiększy PKB Niemiec niż nasz od dżemów PKB polski.
Co więcej większa wydajność gospodarki Niemiec będzie ciągnęła zarobki mniej wydajnego niemieckiego wytwarzacza dżemu w górę - mniejsza wydajność pracy w polskiej gospodarce będzie ciągnęła zarobki naszego pracownika w dół.
Jak można zwiększyć wydajność.
Są trzy metody:
1) Pracować ciężej i lepiej - tutaj w niczym nie odbiegamy od pracowników na zachodzie. To też jedyny obszar gdzie zwiększenie pensji może zwiększyć wydajność pracy. Pracownik lepiej zmotywowany pracuje lepiej. W naszych warunkach nie da to dużych efektów - pracownicy polscy pracują już i tak ciężko dodatkowo dodatkowo w sytuacji dużego bezrobocia zachodzi motywacja negatywna - ludzie pracują dobrze bo boją się utraty pracy.
2) Przestawić gospodarkę na wytwarzanie zaawansowanych towarów i usług. Wytwarzanie samochodów jest bardziej wydajne dla gospodarki niż produkcja dżemu. Stymuluje innowacyjność, łańcuch produkcyjny jest długi i na jednej fabryce samochodów może "utrzymać się" wiele mniejszych firm. Tutaj wzrost płac nie spowoduje wzrostu wydajności. Natomiast wzrost wydajności spowoduje wzrost płac.
3) Zmienić proporcję wytwarzaczy do przejadaczy. Problemem gospodarki może być np zbyt duża ilość urzędników którzy niczego nie wytwarzają ale przejadają wypracowane środki, przez co ściągają je z rynku i utrudniają zebranie funduszy na inwestycje podnoszące wydajność. Owszem te pieniądze potem wydają, ale proces ten po pierwsze zawsze będzie stratny (część kwot zmarnuje się na sam proces zbierania podatków i wypłacania pensji) a dodatkowo inna jest struktura wydatków - powstaje rozdrobnienie kapitału utrudniające inwestycje dodatkowo pieniądze zamiast na inwestycje idą na konsumpcję. I to głównie w mało wydajnych dziedzinach jak produkcja żywności, ubrań i produktów pierwszej potrzeby.
Ale nie tylko. Problemem może być przerost kadry zarządzającej w firmach. Szczególnie łatwo to zauważyć w różnego rodzaju spółkach z udziałem skarbu państwa gdzie namnożyły się ogromne ilości różnej maści prezesów, kierowników i dyrektorów pasożytujących na tych firmach.
W pierwszej z tych opcji nie możemy już nic zrobić. Ciężko mi sobie wyobrazić aby pracownik polski pracował ciężej. Może on jedynie podnosić swoje kwalifikacje aby być w stanie wykonywać bardziej skomplikowane prace. Ale z drugiej strony muszą też powstawać miejsca pracy wymagające tych kwalifikacji.
Zostaje nam opcja druga i trzecia. Tutaj dalej mamy duże zapóźnienia w stosunku do zachodu. Ale w tych opcjach wzrost pensji nie przekłada się na wzrost wydajności.
Reasumując teza związków zawodowych, że aby w Polsce było lepiej trzeba podnieść ludziom pensje jest tezą fałszywą. Sztuczne podniesienie pensji może wywołać jedynie chwilowy wzrost popytu ale na dłuższą metę doprowadzi do inflacji i nic nie da. Aby ludzie zarabiali więcej trzeba zwiększyć wydajność pracy/ gospodarki rozwiązując problemy nr 2 i 3.
Natomiast w temacie o zwiazkach zawodowych napisałem, że pracownik grecki - który jest przecież greckim obywatelem pośrednio przyczynił się do kryzysu po pierwsze domagając się przywilejów po drugie przejadając oferowane mu przez rząd pieniądze nie zastanawiając się skąd one się biorą. Zarobki w Grecji były nieproporcjonalne do wydajności pracy w Grecji lub jak wolisz do wydajności greckiej gospodarki (przypominam, że to jedno i to samo). Stąd wziął się kryzys.
Ale to już temat na inną dyskusję.
Pisałem właśnie o wydajności gospodarki czyli wydajności pracy. To jest jedno i to samo. Wszystko co powstaje w gospodarce bierze się z pracy właśnie. Jeżeli natomiast użyłem sformułowania "wydajność pracownika" chodziło mi o wydajność przeciętnego pracownika (co wiele razy zaznaczałem). Wydajność gospodarki/pracy to wartość wytworzonych w tej gospodarce dóbr. Wydajność przeciętnego pracownika to wartość tych dóbr podzielona przez ilość wytwarzających je pracowników.
Przeciętny pracownik niemiecki jest bardziej wydajny od pracownika polskiego. Nie dlatego, że polski się opierdala i jest leniwy i głupi a niemiecki pracowity i mądry ale dlatego, że polski pracuje w mniej wydajnej gospodarce.
I wracamy do dżemów. Bardzo pracowity pracownik Polski produkujący dżemy i tak nie dorówna w wydajności pracownikowi niemieckiemu, który się obija i bumeluje ale produkuje oprogramowanie. Po prostu ten drugi w tym samym czasie i tak bardziej zwiększy PKB Niemiec niż nasz od dżemów PKB polski.
Co więcej większa wydajność gospodarki Niemiec będzie ciągnęła zarobki mniej wydajnego niemieckiego wytwarzacza dżemu w górę - mniejsza wydajność pracy w polskiej gospodarce będzie ciągnęła zarobki naszego pracownika w dół.
Jak można zwiększyć wydajność.
Są trzy metody:
1) Pracować ciężej i lepiej - tutaj w niczym nie odbiegamy od pracowników na zachodzie. To też jedyny obszar gdzie zwiększenie pensji może zwiększyć wydajność pracy. Pracownik lepiej zmotywowany pracuje lepiej. W naszych warunkach nie da to dużych efektów - pracownicy polscy pracują już i tak ciężko dodatkowo dodatkowo w sytuacji dużego bezrobocia zachodzi motywacja negatywna - ludzie pracują dobrze bo boją się utraty pracy.
2) Przestawić gospodarkę na wytwarzanie zaawansowanych towarów i usług. Wytwarzanie samochodów jest bardziej wydajne dla gospodarki niż produkcja dżemu. Stymuluje innowacyjność, łańcuch produkcyjny jest długi i na jednej fabryce samochodów może "utrzymać się" wiele mniejszych firm. Tutaj wzrost płac nie spowoduje wzrostu wydajności. Natomiast wzrost wydajności spowoduje wzrost płac.
3) Zmienić proporcję wytwarzaczy do przejadaczy. Problemem gospodarki może być np zbyt duża ilość urzędników którzy niczego nie wytwarzają ale przejadają wypracowane środki, przez co ściągają je z rynku i utrudniają zebranie funduszy na inwestycje podnoszące wydajność. Owszem te pieniądze potem wydają, ale proces ten po pierwsze zawsze będzie stratny (część kwot zmarnuje się na sam proces zbierania podatków i wypłacania pensji) a dodatkowo inna jest struktura wydatków - powstaje rozdrobnienie kapitału utrudniające inwestycje dodatkowo pieniądze zamiast na inwestycje idą na konsumpcję. I to głównie w mało wydajnych dziedzinach jak produkcja żywności, ubrań i produktów pierwszej potrzeby.
Ale nie tylko. Problemem może być przerost kadry zarządzającej w firmach. Szczególnie łatwo to zauważyć w różnego rodzaju spółkach z udziałem skarbu państwa gdzie namnożyły się ogromne ilości różnej maści prezesów, kierowników i dyrektorów pasożytujących na tych firmach.
W pierwszej z tych opcji nie możemy już nic zrobić. Ciężko mi sobie wyobrazić aby pracownik polski pracował ciężej. Może on jedynie podnosić swoje kwalifikacje aby być w stanie wykonywać bardziej skomplikowane prace. Ale z drugiej strony muszą też powstawać miejsca pracy wymagające tych kwalifikacji.
Zostaje nam opcja druga i trzecia. Tutaj dalej mamy duże zapóźnienia w stosunku do zachodu. Ale w tych opcjach wzrost pensji nie przekłada się na wzrost wydajności.
Reasumując teza związków zawodowych, że aby w Polsce było lepiej trzeba podnieść ludziom pensje jest tezą fałszywą. Sztuczne podniesienie pensji może wywołać jedynie chwilowy wzrost popytu ale na dłuższą metę doprowadzi do inflacji i nic nie da. Aby ludzie zarabiali więcej trzeba zwiększyć wydajność pracy/ gospodarki rozwiązując problemy nr 2 i 3.
Natomiast w temacie o zwiazkach zawodowych napisałem, że pracownik grecki - który jest przecież greckim obywatelem pośrednio przyczynił się do kryzysu po pierwsze domagając się przywilejów po drugie przejadając oferowane mu przez rząd pieniądze nie zastanawiając się skąd one się biorą. Zarobki w Grecji były nieproporcjonalne do wydajności pracy w Grecji lub jak wolisz do wydajności greckiej gospodarki (przypominam, że to jedno i to samo). Stąd wziął się kryzys.
Ale to już temat na inną dyskusję.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

