FlauFly napisał(a):Nigdy chyba tego zwrotu nie pojmę. Nie rozumiem, po prostu. Jak to jest, że na modzie "znać" się może tylko garstka wybrańców? Czy też ubrań, które są "modne" nie powinna z definicji wręcz, podobać się większości ludziom? I czy o tym co jest modne, z definicji, nie powinna decydować częstość używania danego ubioru w danym społeczeństwie?Jeżeli masz się za znawcę to co za problem? Załóż sobie swój dom mody. Proponuję "The House od FlaFly" i lansuj jakie sobie chcesz trendy, zatrudniaj grube modelki na wybieg. Zobaczymy, czy uda ci się przebić. Zapewniam cię, że wielu już próbowało, zapewne dobrze wiesz, że co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o modelkach "normalnych" o modelkach "XXL" i wszyscy faceci hetero są tacy zadowoleni, ogłaszają powrót do "normalności", "wreszcie takie kształty jak lubimy". A potem wszystko wraca do normy, pokazy największych projektantów składają się z samych "anorektyczek". Coś dziwnym trafem nie może się przebić ten "powrót do normalności". Dlaczego? Pisałem. Pokaz mody nie polega na tym, byś rozbudzał swoje seksualne fantazje patrząc na kobiety chodzące po wybiegu. One nie mają ci się podobać. Ciuchy mają się podobać. Nie tobie, tylko kupcom przedstawicielom wielkich sieci sklepów z ubraniami, redaktorkom i redaktorom modowych pism, a w końcu potencjalnym klientkom.
FlauFly napisał(a):I wytłumacz mi jak się ma Twoja argumentacja, że na wybiegach powinny panować chude szkapy, żeby nie odwracać uwagi od ubrań do supermodelek z lat '80 i '90, które podobały się masom facetów. Wtedy można było, teraz już nie?Wtedy też były chude, tylko mniej. Oprawa idzie w kierunku perfekcji, a perfekcją na wybiegu jest wysoka modelka o idealnych kształtach na wybieg, a więc patykowatych długich kończynach i bardzo szczupłym ciele.
white_eagle napisał(a):Po drugie jeśli ktoś ma widoczne i przeszkadzające problemy z cerą to jasne niech używa co mu jest potrzebne. Jednakże ciągle mówię, że panie mają częściej problemy ze skórą właśnie przez hormony. Faceci gospodarkę hormonalną mają dużo bardziej ubogą, dlatego też nie muszą się martwić ciągłymi zmianami wzorów na twarzy, dlatego jest uzasadnione, że to właśnie kobiety się malują, bo częściej (przynajmniej do momentu zajścia w ciążę, kiedy wszystko się nieco reguluje) mają z cerą problemy. Tu chodzi o praktyczność tych rzeczy. Wielu facetów wygląda dobrze bez niczego, więc po co ma tego używać?Ukończyłeś dermatologię, że się tak wypowiadasz? Mężczyźni miewają podobne jak nie większe problemy ze skórą, co jest związane ze zwiększoną produkcją sebum, które blokuje pory, zanieczyszcza skórę i powoduje idealne środowisko do rozwoju bakterii, wyprysków i niedoskonałości. Przewaga mężczyzn jeśli chodzi o skórę polega wyłącznie na opóźnionym procesie starzenia (facet zaczyna się widocznie na twarzy starzeć później zwykle ok. 30-35lat), lecz gdy ten proces się rozpocznie to jest gwałtowny i bardzo widoczny. Kobiety starzeją się wolniej i mają to bardziej łągodnie rozłożone w czasie. To nie znaczy, że facet powinien używać tylko mydła i pianki do golenia. Wręcz przeciwnie. Szczególnie mieszkańcy dużych miast, klimatu o dużym zanieczyszczeniu, kiepskim powietrzu, częstych zmianach powietrza (klimatyzacja, a potem wyjście na dwór, a potem do ciepłego pomieszczenia bez klimy). To wszystko powoduje, że potrzebne są zaawansowane zabiegi pielęgnacyjne i kremy z pewnością nie za 2zł. Oczywiście, jeśli facetowi zależy na świeżym, schludnym, promiennym młodym wyglądzie
Bo jeśli nie to poza pianką i mydełkiem (o PH zwykle niszczącym warstwę lipidową skóry) nie robi nic i wygląda jak jak większość Polaków. Na szczęscie świadomość dbania o włąsną urodę zaczyna się powoli, acz sukcesywnie zmieniać na plus.
