Stary Werter napisał(a):Ta różnica nie ma większego znaczenia. Ujmowanie człowieka, czy pary ludzi, jako bytu, którego racją istnienia jest ciągłe poddawanie się wycenie pod kątem użyteczności jego działań dla ogółu (to znaczy kogo właściwie?) jest totalitarne i niehumanitarne. Człowiek w takim ujęciu traci swoją podmiotowość, staje się przedmiotem, cząstką składową egregora, który ma prawo zażądać od niej nawet apoptozy, a ona nie ma prawa bodaj pisnąć, ponieważ ma być dla egregora użyteczna. Ma być!Przypisanie konkretnej wartości nie jest ujmowaniem człowiekowi. Osoba, która nie ma np. słuchu muzycznego ma zerową wartość dla muzyki (np. ja), co nie znaczy, że mi to ujmuje jako człowiekowi. Sprawdzam się w innych dziedzinach. Jeżeli chodzi o utylitarne traktowanie człowieka, to pełna zgoda i wielokrotnie o tym pisałam. To państwo jest dla człowieka, nie odwrotnie. Ale niestety (albo i stety) państwo wycenia człowieka i faworyzuje jednostki, które spełniają dodatkowe funkcje dla społeczeństwa. To nie jest ujmowanie, tylko dodawanie innym. Mamy chociażby roczny urlop macierzyński. Czym innym jest to jak nie faworyzowaniem matek, które przecież mogłyby od razu wrócić do pracy po porodzie. Albo kredyty z dopłatą dla małżeństw? Albo szereg innych dogodności prorodzinnych? Ma to zachęcić społeczeństwo do posiadania dzieci i jest to ok, bo w końcu tym jest społeczeństwo. Państwo musi trochę inwestować w społeczeństwo, by utrzymać jego ciągłość. Z praktycznego punktu widzenia inwestowanie w pary homoseksualne jest bez sensu, o ile prawdą by było to, że takie pary nie spełniają żadnych pożytecznych społecznie funkcji. Wg mnie nie jest to prawda.
Cytat: Co przekłada się (skoro już koniecznie musimy wskazywac jakieś korzyści ponadjednostkowe) na większą wydajność pracy, a zatem wzrost PKB i innych wskaźników ekonomicznych państwa.I dlatego pary homoseksualne powinny mieć prawo do zawierania związków, które wiążą się z przywilejami podobnymi jak dla małżeństw bezdzietnych, co de facto sprowadza się do wspólnego rozliczania i łatwiejszego pozyskiwania informacji o partnerze. Dochodzi do tego jeszcze podatek od spadku, ale tu jestem za tym, aby w ogóle go nie było, niezależnie czy ktoś jest parą czy nie. Przeciwna zaś jestem dawaniu wszystkim przywilejów na zasadzie, bo inni mają.
The spice must flow

