teresa124 napisał(a):Ten ksiądz jest terapeutą- psychiatrą. Księża zarówno homoseksualni jak i heteroseksualni musza zachować celibat i jedni i drudzy maja pod górkę.No dobra, ale czy się odniósł do kwestii "przypadłości", "grzechu" i "krzyża" o której pisałem, a jeśli się odniósł to jak? Raczej nie sądzę, by podważył nauczanie kościelnej instytucji. To jest tak samo jak ze słowami Franciszka. Odczytując je pochopnie można ulec wrażeniu, że jest megaprzyjazny i że zależy mu na szczęściu gejów, jednak tak nie jest. Zależy mu tylko na dostosowaniu gejów do moralności katolickiej, czyli zero seksu homoseksualnego, zero związków i homoseksualizm jako "grzech i krzyż". Zakładam, że ksiądz, o którym piszesz zastosował podobną retorykę. Niby akceptuje, niby wszystko fajnie, ale jak się dokładnie wczytać to wychodzi na to, że jest to nie do przyjęcia dla 99% homo. Ja sam odbieram słowa Franciszka jako kpiny, drwina i brak poważnego traktowania gejów i lesbijek, szczególnie tych, którzy są osobami wierzącymi. Dlatego nie sądzę, by tamten ksiądz miał powiedzieć coś innego.
nie będę tu przepisywać całego artykułu - przeczytaj i wtedy się ustosunkujesz. niestety na razie nie ma chyba całego tekstu w necie, chyba, że ktoś znajdzie.
teresa124 napisał(a):W ostatnim zdaniu wypowiada się, że wielu księży po prostu rezygnujeNie wiem, czy wielu. Sam poznałem dwóch katolickich duchownych. Razem studiowali, kuria opłacała im wynajem mieszkania w Warszawie od jakiejś starszej pani. Mieszkanie jej przekształcili w jakieś mini ołatarzyki, wszystkie ściany i stoły obstawione i obwieszone krucyfiksami i obrazkami z wizerunkami świętych. To było mega dziwne. Z jednym miałem seks, a drugi w pokoju obok okładał pejczem innego kolesia. Chodziłem też z nimi do klubów, obydwaj byli spoza Warszawy i traktowali mnie jako takiego ich gejowskiego przewodnika po branżowych lokalach, poza tym chcieli wejśc do Utopii, a wiedzieli, ze beze mnie mają marne szanse przejśc selekcję. No i tak to się przez jakiś czas kręciło, seks, imprezowanie, wspólne obiadki na mieście itd. Obydwaj nie wykazywali żadnych oznak, które by mogły świadczyć, że jest im z tym źle, w sensie stan kapłański vs styl życia, o którym piszę. Wręcz sprawiali wrażenie, że mają to centralnie w dupie. To był nawet dla mnie ateisty niezły szok. Zresztą któregoś razu pokłóciłem się z tym drugim kolesiem, właśnie o tę sprawę, ponieważ zacząłem mu prezentować stanowisko, że to nie fair wobec kościoła. Na początku były z tego powodu śmieszne sprzeczki, a potem się przerodziło w ciotodramy. To go tak wkurwiło, że potem nie mogłem już chodzić do mieszkania, które wynajmowali. A potem ten pierwszy wyjechał poza wawe i znajomośc się rozmyła. Także ja Tereso nie znam duchownych od tej strony, którą przedstawiłaś, choć zdaję sobie sprawę, że pewnie bywa różnie.
z kapłaństwa i jest to uczciwie postawienie sprawy.
