Nie pisałem o krzyżu w sensie dosłownym, tylko o "krzyżu", czyli trudności, przypadłości, dźwiganiu cechy (homoseksualizmu), która wg. tej religii jest nieszczęsna i niefajna. Nawet jeśli ksiądz rezygnuje ze stanu duchownego to jako katolika nadal obowiązuje go katolicka moralność i katolickie zasady. Zwłaszcza jego jako tego lepiej wyedukowanego w sprawach doktryn, zasad i dogmatów. Będąc świeckim katolikiem nadal obowiązuje go przekonanie homoseksualizmu jako "grzechu" i nadal w wmyśl swojej religii nie może uprawiać seksu z mężczyznami, nie może z nimi tworzyć związków. Tutaj ciekawa sprawa co dalej z nimi się potoczyło? Pewnie artykuł o tym już nic nie wspomina.
teresa124 napisał(a):To co opisujesz jest potworne - ciekawe czy wierni wiedzą co wyrabiają ich pasterze;-)Dla mnie to bylo dziwne, a nie potworne. Szczególnie jak się wchodziło z nim do bloku, a sąsiadka mówiła "niech będzie pochwalony", a za 5 min seksik w przedpokoju :lol2: Jak pisałem, miałem negatywną ocenę zjawiska, ale nie całokształtem. Poza tym ja kibicuję, by kościolowi było jak najgorzej, dlatego jako ateista patrzyłem na tę sprawę dwutorowo. Moralnie byli niefair, bo oszukiwali swoją instytucję, ale że robili to w słusznej sprawie i obiektywnie nie robili nic złego, a poza tym to jest nielubiana przeze mnie instytucja to sprawę olewałem, szokując się tylko i dziwiąc, ale bardziej pozytywnie niż negatywnie. Przynajmniej mam co wspominać, bo raczej nie każdemu trafia się taka przygoda
