Tak sobie z nudów wpadłem na pomysł, że może zaczniemy sobie też robić w tym temacie edukację "homofobiczną", tak dla równowagi.
Na przykład zacznę ja, od analizy samego pojęcia "homofobia".
Zacznijmy od członu "fobia". W konwencjonalnym użyciu, fobia to zaburzenie nerwicowe, objawiające się nieuzasadnionym i panicznym lękiem przed jakimś przedmiotem czy sytuacją. Np. arachnofobia, agorafobia, czy hemofobia.
Od razu widać że homofobia, pomimo użycia tego samego słowa, opisuje całkiem inne zjawisko, ponieważ reakcja homofoba na homoseksualistę w większości wypadków wygląda całkiem inaczej niż reakcja np. arachnofoba na pająka czy hemofoba na widok krwi. Ironicznie, za fobię raczej można uznać odwrotną relację, a mianowicie reakcję niektórych ludzi na obecność homofobów. Czyżby homofobofobia?
W odróżnieniu od prawdziwych fobii, homofobia, pomimo bycia "fobią", też nie jest (jeszcze) zaburzeniem psychicznym (ku wielkiemu niezadowoleniu pewnych ludzi).
Ale czego więcej można by się spodziewać po terminie stworzonym przez gejowskiego aktywistę Georga Weinberga w 1972. Jak widać, tacy aktywiści sianie dezinformacji, półprawd i otwartej propagandy praktykują przynajmniej od ponad 4 dekad.
W praktyce (a także według niektórych definicji, jak anglojęzycznej wiki) homofobia oznacza generalnie negatywne nastawienie do mniejszości seksualnych reprezentowanych przez ruch LGBT (w sensie politycznym), niezależnie od tego za co, jak bardzo i dlaczego ktoś jest do nich negatywnie nastawiony.
W tym wątku nietrudno znaleźć potwierdzenie na ten fakt... Wcale nie trzeba krzyczeć "homosie do gazu" ani wpadać w berserkerski szał na widok pary gejów by zostać uznanym za homofoba. Wystarczy zwykłe, niewinne negatywne nastawienie do nich, albo wręcz do samej ich działalności politycznej i społecznej, z którą poglądowy mainstream tego ruchu się bardzo mocno jak widać identyfikuje.
Negatywne nastawienie jak to ująłem oczywiście wcale nie wymaga że ktoś mniej lub bardziej chce czynić przemoc wobec homoseksualistów - wystarczy nawet wzgarda, awersja, czy też wspominane obrzydzenie, by zostać zakwalifikowanym jako homofob.
By nie być homofobem trzeba myśleć o homoseksualistach (w szczególności reprezentantach ruchu LGBT w sensie politycznym) dobrze albo wcale, choć działalność ruchu LGBT sprawia że ta druga opcja jest w praktyce niedostępna, bo czy to gazeta, telewizja, czy portal internetowy, to muszą tam o swoim istnieniu i działalności wszystkim regularnie przypominać.
W następnym wykładzie (jak mi się będzie chciało) o statusie przedstawicieli LGBT w poprawnym politycznie społeczeństwie, oraz o grupach chronionych wedle nowej lewicy.
Na przykład zacznę ja, od analizy samego pojęcia "homofobia".
Zacznijmy od członu "fobia". W konwencjonalnym użyciu, fobia to zaburzenie nerwicowe, objawiające się nieuzasadnionym i panicznym lękiem przed jakimś przedmiotem czy sytuacją. Np. arachnofobia, agorafobia, czy hemofobia.
Od razu widać że homofobia, pomimo użycia tego samego słowa, opisuje całkiem inne zjawisko, ponieważ reakcja homofoba na homoseksualistę w większości wypadków wygląda całkiem inaczej niż reakcja np. arachnofoba na pająka czy hemofoba na widok krwi. Ironicznie, za fobię raczej można uznać odwrotną relację, a mianowicie reakcję niektórych ludzi na obecność homofobów. Czyżby homofobofobia?
W odróżnieniu od prawdziwych fobii, homofobia, pomimo bycia "fobią", też nie jest (jeszcze) zaburzeniem psychicznym (ku wielkiemu niezadowoleniu pewnych ludzi).
Ale czego więcej można by się spodziewać po terminie stworzonym przez gejowskiego aktywistę Georga Weinberga w 1972. Jak widać, tacy aktywiści sianie dezinformacji, półprawd i otwartej propagandy praktykują przynajmniej od ponad 4 dekad.
W praktyce (a także według niektórych definicji, jak anglojęzycznej wiki) homofobia oznacza generalnie negatywne nastawienie do mniejszości seksualnych reprezentowanych przez ruch LGBT (w sensie politycznym), niezależnie od tego za co, jak bardzo i dlaczego ktoś jest do nich negatywnie nastawiony.
W tym wątku nietrudno znaleźć potwierdzenie na ten fakt... Wcale nie trzeba krzyczeć "homosie do gazu" ani wpadać w berserkerski szał na widok pary gejów by zostać uznanym za homofoba. Wystarczy zwykłe, niewinne negatywne nastawienie do nich, albo wręcz do samej ich działalności politycznej i społecznej, z którą poglądowy mainstream tego ruchu się bardzo mocno jak widać identyfikuje.
Negatywne nastawienie jak to ująłem oczywiście wcale nie wymaga że ktoś mniej lub bardziej chce czynić przemoc wobec homoseksualistów - wystarczy nawet wzgarda, awersja, czy też wspominane obrzydzenie, by zostać zakwalifikowanym jako homofob.
By nie być homofobem trzeba myśleć o homoseksualistach (w szczególności reprezentantach ruchu LGBT w sensie politycznym) dobrze albo wcale, choć działalność ruchu LGBT sprawia że ta druga opcja jest w praktyce niedostępna, bo czy to gazeta, telewizja, czy portal internetowy, to muszą tam o swoim istnieniu i działalności wszystkim regularnie przypominać.
W następnym wykładzie (jak mi się będzie chciało) o statusie przedstawicieli LGBT w poprawnym politycznie społeczeństwie, oraz o grupach chronionych wedle nowej lewicy.
Nations do not survive by setting examples for others. Nations survive by making examples of others.

