Łoś napisał(a):No właśnie tutaj mam wątpliwości. Niższe koszty pracy i wynagrodzenia, gdyż większe bezrobocie, to de facto większe zyski dla firm zagranicznych (przykładowo). Wydajność tych firm wzrasta oraz kraju, z którego pochodzą), bo towary sprzedają po cenach rynkowych w miejscu sprzedaży (patrz towary produkowane w Chinach, sprzedawane w US i A - produkcja 2$, sprzedaż 20 - wzrost wydajności przez zmianę lokalizacji 10x). Natomiast wydajność gospodarki-kraju gospodarza, już nie.
To nie do końca tak jest. W takiej sytuacji korzyści są obopólne. Firmy te faktycznie na tym zarabiają, ale produkując produkt u nas podnoszą nasze PKB a nie w krajach z których pochodzą. Nie w takim stopniu jakby produkt od podstaw był produkowany u nas ale jednak.
Dodatkowo Niemiecka firma produkująca u nas samochody jest i tak lepsza niż Polska firma produkująca dżemy. Oczywiście najlepsza byłaby polska firma produkująca samochody - ale ich mamy jak na lekarstwo.
Cytat:No ale żeby podnieść wydajność, musiałyby wzrosnąć płace w całej gospodarce.A żeby się najeść trzeba być sytym :lol2:
Mylisz skutek z przyczyną !
Cytat: To czy pracownik wyprodukuje 100 x więcej towaru, nie ma nic do rzeczy. Bo towar ten może być sprzedany za granicą po wyższych cenach. Może powstać kolejne 1000 biedronek, a wydajność nie wzrośnie, gdy bezrobocie i konkurencja na rynku pracy utrzyma się na stałym poziomie, bo ludzie będą się godzić pracować w danych warunkach, bo zawsze ktoś na ich miejsce się znajdzie.Wydajność wzrośnie nawet jeżeli bezrobocie utrzyma się na stałym poziomie. Tylko coś takiego nie spowoduje szybkiego wzrostu wypłat. Ale właśnie cały czas to tłumaczę - może powstać 1000 kolejnych biedronek, może nawet spaść bezrobocie a wydajność dalej będzie niska i nie będzie dużego wzrostu prac. Do trwałego wzrostu płac nie wystarcza spadek bezrobocia - musi być również właśnie wzrost wydajności. Bo potrzeba firm robiących oprogramowanie i samochody a nie Biedronek zajmujących się wyłącznie handlem. Za bardzo uczepiłeś się też tego zysku. Owszem zależy on od wartości produkowanych towarów, ale firma która zarabia 10 mln na produkcji samochodów i tak będzie bardziej wydajna niż ta która zarabia 11 mln na wydobyciu węgla. Bo do wypracowania tych 10 mln zysku na samochodach wystarczy powiedzmy 100 ludzi. A do wypracowania 11 mln na węglu będzie potrzeba 1000 ludzi.
Im firma bardziej wydana tym do wypracowania tego samego zysku potrzebuje mniejszej ilości osób !
Cytat:Ale gdy produkt jest tożsamy jakościowo, to już tak.Jeżeli produkt jest tożsamy jakościowo to firma, która potrafi go sprzedać taniej jest bardziej wydajna. Natomiast my mówiliśmy o sytuacji w której jedna wydajna firma jest otoczona przez firmy mniej wydajne. Te ostatnie będą zaniżać poziom pensji w tej pierwszej poprzez prawo podaży i popytu.
Cytat:I do tego możemy jeszcze uelastyczniać czas pracy, prawo pracy itd. żeby jeszcze bardziej zbliżyć się do 3 świata.Oczywiście, że nie. Trzeba robić tak aby zatrudnianie pracownika opłacało się pracodawcy jak najmniej bo jak wiadomo pracodawca to krwiopijca i ma za dużo a płaci tak mało tylko dlatego, że nie chce* Im mniej ludzi będzie pracowało tym będzie lepiej :lol2:
Cytat:Poziomem wynagrodzeń i cen.Określenie równie dobre jak Kisiel z żurawiny bo co ma wspólnego wartość towarów i usług produkowanych rocznie przez jednego mieszkańca z poziomem wynagrodzeń i cen Gocek jeden raczy wiedzieć.
* kurde jakby pracodawcy faktycznie zarabiali takie kokosy na wykorzystywaniu pracowników jak widzą to socjaluchy to przy każdym mieście w Polsce powinniśmy mieć dzielnicę przy której Beverly Hills wyglądają jak slamsy.
Ktoś przecież tą różnicę w wynagrodzeniach między nami a Niemcami musi przejadać. A że wg socjaluchów są to pracodawcy, którzy stanowią kilka procent społeczeństwa to ci pracodawcy powinni być wręcz obrzydliwie bogaci.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

