Katol napisał(a):Jakieś broszurki uzupełniające program WHO najwyrazniej są potrzebne,problem masturbacji omówiony został ogólnikowo,a rodzice mogą też znacznie pomóc w rozwoju seksualnym swoich dzieci.Stąd też tak poważna instytucja jak Federalne Centrum Oświaty Zdrowotnej wydała pomoce naukowe jak :,ABC małego ciała''
czy też: ''Miłość ciało i zabawy w doktora''.W programie WHO jest tylko wzmianka o zabawie w doktora,a dzięki broszurkom mamy istotne wskazówki.
Zapewne uznano,że dzieciak potrzebuje pomocy w nauce masturbacji ,a najlepiej przysłużą się do tego jego rodzice.
To prawda,że wśród małych dzieci zdarza się masturbacja i zabawy w lekarza,ale nie jest to żadną normą.To chyba logiczne,że jak dziecku powiesz że to to takie przyjemne i go w tym podszkolisz to uzna to coś za naturalnego i będzie to lepsza frajda niż jakieś zabawki.
Jest to przecież zachęta.No chyba że uznamy, że częsty onanizm wzmacnia organizm.
Czy tego typu przedszkolna seks edukacja jest potrzebna dla prawidłowego rozwoju dziecka?
Dziwne są te broszurki zachęcające rodziców do dotykania,stymulowania narządów płciowych dziecka i jeszcze mówią nam seksedukatorzy o potrzebie walki z pedofilią.
Mnie te igraszki z dziećmi kojarzą się z czołowym Unijnym lewakiem pedofilem Benditem. Ciekawe jest to,że tak zupełnie swobodnie o swoich erotycznych przygodach z dziećmi mógł się publicznie wypowiadać i opisać w książce swoje wrażenia,i nikomu to nie przeszkadza i jest cenionym politykiem.
Wyborcza w typowy dla siebie sposób skrupulatnie omija tę prawdę,a dość często o nim pisze .Lubi go też zapraszać: http://prawy.pl/z-kraju/2958-uwaga-wrocl...-w-miescie
Być może wykorzystano jego bezcenne doświadczenia seksualne nabyte podczas pracy w przedszkolu.Taki praktyk zawsze może sporo wnieść.
Mówi tak bardzo podekscytowany: http://www.youtube.com/watch?v=cPYm9B707Qc
http://niezalezna.pl/45761-zieloni-zboczency
Również Niemiecka organizacja Pro Familia promowała pedofilię:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1...milia.html
Dziwne też jest to,że tak wiele dzieci w Niemczech odbiera się z błachego powodu rodzicom.
Więc wobec takich faktów trudno się dziwić,że powstał taki właśnie program WHO,oraz tak kontrowersyjne broszurki.
Wszystko musi być upolitycznione,a odpowiednio zredagowany nawet mocno kontrowersyjny pomysł zyska poparcie społeczeństwa.
Naiwnych wierzących w polityków, czy to co wyskrobie bez pokrycia jakiś dziennikarzyna nie brakuje.
Zaczekamy miesiąc, aż ten artykuł znajdzie jakiś znudzony bloger i poszpera przy nim. Wtedy się okaże, że to nie samochody, a rowery, nie rozdają, a sprzedają i nie na placu Wolności w Rybniku, tylko na Placu Czerwonym.
Wtedy przyjdziesz na forum i wszystko odszczekasz.
Albo i nie. Wy nigdy nie odszczekujecie. Chyba ani razu się nie zdarzyło. Do tego trzeba odrobiny godności.

