Nonkonformista napisał(a):Tortury i pieszczoty jako wypełnienie ewangelicznej zasady miłości bliźniego. Ciekawy temat na rozprawę religioznawczą, Dziadzie Borowy.
Zawsze dziwiło mnie, jak bardzo teoria postępowania rozmija się z praktyką. W teorii miłość nieprzyjaciół, w praktyce tortury, czyli jak nie działa chrześcijaństwo.
Patrzysz na to z naszej perspektywy co jest zupełnie bez sensu. Po pierwsze tak jak pisałem tortury stosował absolutnie każdy zarówno długo wcześniej (starożytność) jak i później. Te inkwizycyjne wcale nie były najgorsze - cechowały się dużym umiarkowaniem chociażby do tego co zafundować mogły sądy świeckie. W sumie była to jedyna metoda śledcza dostępna ówcześnie. Nawet dzisiaj się je stosuje powszechnie nawet w cywilizowanym świecie (z tym, że nikt się do tego nie przyznaje). Po drugie cierpienie ciała zgodnie z doktryną było znacznie mniej ważne niż cierpienie duszy co w zupełności usprawiedliwiało zastosowanie tortur w ograniczonym zakresie a ich stosowanie wynikało właśnie z miłości bliźniego (przynajmniej w teorii bo z praktyką jak to z ludźmi różnie to bywało). To raczej dzisiejsze liberalne chrześcijaństwo zezwalające na "błądzenie" jest wypaczeniem oryginału.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

