exodim napisał(a):Tak. Źródło to tabela "Witch trials in Continental Europe".
Procesów heretyckich nie nazywano procesami o czary, jeszcze raz powtarzam.
A mnie denerwuje że jak ktoś chce krytykować Kościół za tępienie poglądów (oraz tych co je wyznawali), to zaraz przywołuje czarownice, czarodziejów i protonaukowców, których było jak na lekarstwo...
...w porównaniu z heretykami. A dlaczego by tych heretyków w obronę nie wziąć? Dlaczego mieliby być gorsi od "naukowców" czy czarownic? To oni walczyli na pierwszej linii z monopolem dusz Kościoła o wolność wyznania, oddzielenie władzy świeckiej od duchowej, o szerszy dostęp do ewangelii, o prawo głoszenia własnych poglądów na temat politycznego obrazu świata. I to na nich skupiał się gniew Świętego Oficjum, bo Macierz właśnie w nich upatrywała największe zagrożenie swoich interesów.
Mam wrażenie że te uciskane czarownice i alchemicy to jest jakaś zasłona dymna, która ma sugerować, że Kościół posiadał jakieś twarde stanowisko ideologiczne, którego zaciekle bronił. Ta obrona była niczym wobec tego co czyniono, by chronić te najbardziej pragmatyczne podstawy rzymskiej korporacji - wystarczy przypomnieć wojny husyckie, czy krucjaty katarskie. Obie te herezje nawoływały przede wszystkim do ewangelicznego ubóstwa duchowieństwa i ograniczenia władzy ziemskiej i sprowokowały nie tylko stosy ale i zbrojne ekspedycje kwiatu rycerstwa europejskiego zwoływane przez hierarchów. Detale takie jak husyckie przyjmowanie komunii pod obiema postaciami nie miały znaczenia - Kościół zresztą przystał na to po zakończeniu wojny. Więc teraz wystawcie sobie kim dla Kościoła mogła być babinka zbierająca chrust gdzieś pod lasem i jakie mogła stanowić zagrożenie...

