W takim razie wychodzi że umiejętność obsługi liczydła to też odruch pawłowa. I nauka czytania. I pisania. I tabliczki mnożenia... Absurd. Nauka na konkretnych treściach się nie kończy i koniec końców zakres materiału jest tu mało istotny. Czy będzie się nauczać o pantofelkach czy o sposobach rozmnażania widłaków to nie jest istotne kiedy uczeń tego ani nie potrzebuje, ani nie zastosuje ani nie zapamięta. I te właśnie rzeczy powinny być uwzględniane w nauce szkolnej. Żeby nie występował patologiczny stan kiedy większość wcale z nauczanej wiedzy nie korzysta, a najpewniej do tego nic po pewnym czasie nie pamięta, trzeba skupić się nie na samej nauce treści tylko na poszerzeniu zakresu umiejętności. Jeżeli potrafisz zapamiętywać w długim okresie czasu choćby 70% treści zamiast 40%, jeżeli umiesz sprawnie czytać zamiast dukać, jeżeli potrafisz notować wydajniej np. W formie map myśli niż przepisując wykład ledwo nadążając czy jeśli umiesz sam sobie zorganizować powtórki materiału to masz lepsze zaplecze do dalszej nauki niż gdybyś kuł materiał na zaliczenie. I tych umiejętności da się nauczyć każdego zdrowego przeciętniaka. Co więcej umiejętności i nawyki z nimi związane będą zawsze procentować w przeciwieństwie do wiedzy o tym jak wygląda śmiałek pogięty albo jak rozmnaża się widłak gwiaździsty, która przydać się może co najwyżej do castingu odcinka Jednego z Dziesięciu.
Sebastian Flak

