Ja tam się zgadzam z Ritą. Matematyka w szkole to jakaś pomyłka. Możesz mi wierzyć że większość nie wie co to proporcja. Za to uczona jest jak rysować wykres funkcji kwadratowej. Jest to tak samo potrzebne, jak nauka na pamięć wierszy w Suahili. Uczenie każdego, wszystkiego z celem się rozmija. Skutkiem tego nikt niczego dobrze nie potrafi o ile jakiegoś większego zainteresowania zagadnieniem nie przejawia. A większość nie przejawia. Co więcej jak przejawia to się te przejawy pacyfikuje żeby nauczycielom dupy nie zawracał. Inna sprawa to sensowność matury. Dziś masz porypane warunki naboru. Masz świetnie zdane matematykę i fizykę a położyłeś polski i się nie dostaniesz np. na studia informatyczne. Cały ten cyrk rozwiązały by egzaminy wstępne na studia. Wybierasz kierunek i na niego zdajesz. Nie nadajesz się - odpadasz zanim zaczniesz studiować. Zdałeś maturę, składasz papiery na cokolwiek i cię przyjmują chociaż wcale nie powinieneś studiować. Coś tu jest mocno nie tak. Szkoła nawet wiedzy ogólnej nie przekazuje. Możesz wyjść i się spytać na ulicy wokół czego krąży Słońce. Odpowiedzi większości jestem bardziej pewien niż własnego nazwiska.
Sebastian Flak

