Obejrzałem właśnie ,,Hobbit. Pustkowie Smauga'' (jakaś dobra dusza wrzuciła na cda) i jestem trochę w szoku! Mianowicie, pierwszy raz widzę multi-kulti w ekranizacjach Tolkiena! Jak do tej pory, nigdy tego nie było, i aż się dziwiłem dlaczego. Ale chwileczkę: multikulkuralne jest Miasto na Jeziorze, rządzone przez znanego komika (i pedała) Stephena Fry'a, a samo miasto jest przedstawione jako siedlisko zdradzieckich drani i plotkarzy. Czyżby żaluzja, że multi-kulti nie popłaca?
