Żarłak napisał(a):Zgadzam się. Trochę przynuda. Zrobiłem trzy części cyklu z Ziemiomorza i ogólnie podobają mi się, tylko, że wlaśnie są takie dłużyzny, z których niewiele wynika. Jakkolwiek, styl językowy ma bardzo dobry. "Świat Rocannona" jest dość treściwą książeczką. Spodobał mi się bardziej, niż bratni cykl fantasy. Muszę sprawdzić kolejne części.
Planeta Wygnania i Miasto Złudzeń były fajne (z przewagą Miasta Złudzeń). Najwięcej spodziewałem się po Lewej Ręce Ciemności, bo płciowość, bo dżender, bo społeczeństwo hermafrodytów och ach. Niestety ugrzązłem na tej książce. Do dokończenia w nudniejszych czasach. Teraz czytam:
![[Obrazek: para-w-ruch.jpg]](http://solarisnet.pl/178652-84030-thickbox/para-w-ruch.jpg)
Mam wrażenie, że wrócił stary dobry Terry. Ten, który z dystansem opisuje jak powstaje cywilizacja, a garstka ludzi (no dobra, garstka geniuszy) przy odrobinie pieniędzy (no dobra, przy całej fortunie) i dobrych chęci (no dobra, poganiana przez Patrycjusza) zmienia świat. Terry ostro krytykuje tutaj fundamentalistów (którzy noszą brodą i specyficzne nakrycia głowy [wink], [wink]) co sprzeciwiają się postępowi.
Poza tym jest coś nowego, a mianowicie seks. W poprzednich książkach on w ogóle nie istniał, ewentualnie obwoalowany 20 metaforami i 14 przenośniami żeby broń boże nikt nie zarzucił bezpośredniości. Teraz Moist jak nie pracuje na rzecz kolei to pracuje na rzecz demografii (oczywiście z żoną), a dolny król krasnoludów (który jest kobietą) rozważa "wyjście z szafy" (tu znowu [wink]) i ogłoszenie światu swojej płci.

