http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,132921,1...ajche.html
Świetna diagnoza (lub wynik autopsji) dobrze podsumowuję również tutejszych forumowiczów z wypranymi przez media i edukację mózgami, chociażby tu:
Świetna diagnoza (lub wynik autopsji) dobrze podsumowuję również tutejszych forumowiczów z wypranymi przez media i edukację mózgami, chociażby tu:
Cytat:Argumentów na rzecz budowy solidarnego, niespolaryzowanego państwa jest mnóstwo. Wystarczy wspomnieć jeden - monumentalne badanie Kate Pickett i Richarda Wilkinsona, którzy w książce "Duch równości" wykazali, że im większe nierówności, tym gorzej żyje się nie tylko biednym, ale też bogatym. Im większa równość, tym lepiej, zdrowiej i bezpieczniej żyje się wszystkim.
Alternatywą dla solidarności jest darwinizm społeczny, który w naszych warunkach przybiera postać korwinizmu. Sukces Janusza Korwin-Mikkego w wyborach do Parlamentu Europejskiego, który wprawił w takie zdumienie elity polityczne i intelektualne, jest przecież logiczną konsekwencją narracji i wartości dominujących w ostatnich 25 latach. Powtarzano na okrągło, że biedni są biedni przez własne lenistwo i "roszczeniowość". Darmowe usługi publiczne i osłony społeczne zrównywano z socjalizmem, nadając temu słowu pejoratywne konotacje - na miarę "komunizmu" czy "bolszewizmu". Mówiono: państwo ciemięży obywatelki swoimi regulacjami, tłamsi podatkami, zabija "naturalnego ducha przedsiębiorczości", który pozwoliłby wszystkim zaradnym jednostkom rozkwitnąć i zająć wymarzoną pozycję.
Słabi, niepełnosprawni czy wyrzuceni na społeczny margines w efekcie transformacji gospodarczej - choćby byli pracownicy PGR-ów - przez lata obchodzili niewielu. Nawet parę miesięcy po olimpijskich medalach premier ochoczo deklarował budowę toru łyżwiarskiego, a z rodzicami dzieci niepełnosprawnych okupujących Sejm niechętnie negocjował wyższe świadczenia.
Cytat:Celnie podsumował te błędy prof. Karol Modzelewski w wywiadzie dla "Wyborczej": "W wolnej Polsce od początku gloryfikowano nierówność. Powtarzano, że rozwarstwienie jest nieodłącznym elementem rozwoju gospodarczego i że temu rozwojowi sprzyja, co jest nieprawdą. Wpajano rodzącej się klasie średniej, że biedni i bezrobotni są sami sobie winni, bo leniwi i niezaradni".
Ta narracja - jak zauważył na łamach "Krytyki Politycznej" Antoni Michnik - przelała się na polską szkołę. "System edukacji cechuje pogarda dla tego, co publiczne, oraz dążenie do segregacji". Szkoła wtłacza do głowy konieczność nieustannej rywalizacji, wychowuje w kulcie siły, nie uczy współpracy, nie kształtuje empatii. Nie buduje solidarnego społeczeństwa, ale jego zaprzeczenie. To kuźnia, którą coraz częściej opuszcza materiał na bezwzględnego pracownika gotowego za wszelką cenę piąć się po szczeblach kariery, a nie materiał na dobrego obywatela.
Efekt: Korwin wygrał wśród wyborców w wieku 18-25 lat, zdobywając 28,5 proc. poparcia. W szkolnych prawyborach zorganizowanych przez Centrum Edukacji Obywatelskiej wśród uczniów gimnazjów i liceów, czyli w wieku 13-19 lat, Korwin zanotował 27 proc. poparcia. Jak słusznie spuentował Michnik, "dzieci III RP pomachały jej z okazji ćwierćwiecza".
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

