Iselin napisał(a):Jeżeli ustrój się nie podoba, to się go stara zmienić, a nie gadać o kradzieży. .
Tutaj też nie widzę sprzeczności. Jak chce się zmienić to trzeba określić wady i zalety obecnego, omówić je a następnie wyrugować cechy niepożądane. Jeżeli niepożądane jest zabieranie pieniędzy i wykorzystywanie ich wbrew woli pierwotnego właściciela a bywa że i na jego szkodę (zdaje się jest to definicja kradzieży), to należy to zmienić. Wklejałem już bodaj w Socjalizm vs liberalizm link do artykułu wykazującego że ten sam lub wyższy poziom życia nie osiąga się nakładami wydawanymi nań, ale sprawnością wydawanych środków. I moim zdaniem jeżeli pod pretekstem spełniania zobowiązań, ściąga się coraz większe środki aby je spełnić, to coś jest mocno nie tak. Najpewniej zawodzi czynnik ludzki i albo "darczyńcy" defraudują środki, albo "darobiorcy" oszukują tych pierwszych. A najpewniej i jedni i drudzy kombinują. I tu się pojawia pytanie czy przy fakcie że 8 na 10 "potrzebujących" to zwykli złodzieje, (przez których brak jest środków dla pozostałych, wskutek czego setki tysięcy ludzi na własną rękę szukają środków aby zadbać o siebie, a więc rozwiązanie systemowe nie działa...) to czy w takim wypadku lepiej dla społeczeństwa jest składać się dalej i finansować w większości zwykłych oszustów czy może lepiej jest nie finansować zwykłych oszustów i tych niezwykłych obiecujących że tym razem się uda?
Cytat: Lokalna społeczność fajna rzecz, ale jakieś minimum systemowe zapewniające każdemu, że nie umrze z głodu i nie zamarznie, niezależnie od tego, czy lokalna społeczność go lubi, czy nie i dlaczego.
Nie ma czegoś takiego jak minimum systemowe. Politycznie jeszcze nikt nie uchwalił że ludzie nie będą umierać z głodu czy zimna, a już zwłaszcza "każdemu" tego nie zagwarantował.
I fakt że dzisiaj ludzie nie umierają z głodu i zimna to zasługa niczego więcej tylko rozwoju technologii i zwiększenia produkcji jedzenia. Oraz mniejszemu niż dawniej sztucznemu ograniczaniu dostępu do środków. Ciężko w to uwierzyć ale dziś Polak przeciętny jest najbogatszy w historii.
Cytat: Nie lubię dziwnych skrajności jako odpowiedzi na inne skrajności.
A gdzie ja wymieniłem jakieś "dziwne skrajności"?
Cytat: Jest też inna kwestia. W przypadku, gdybym znalazła się w sytuacji, że jestem sama, chora, niezdolna do zarobkowania, wolałabym jednak jakieś minimalne gwarantowane świadczenie z poczuciem, że jako uczciwemu podatnikowi zwyczajnie mi się coś takiego należy, niż życie na łaskawym chlebie.
Chcesz płacić za poczucie bezpieczeństwa? No cóż, w ostatnim stuleciu tylko trzy razy zmieniał się ustrój, przetoczyły się dwie wojny światowe i przyszli smutni panowie ze wschodu siejący pokój i rozwiązania systemowe przez prawie pół wieku. A beneficjenci poprzednich ustrojów zostawali na lodzie a
bo z erzacem. A i dzisiaj jak ktoś nie daj boże jak naprawdę nie może ruszyć ni ręką ni nogą, a nie mabnikogo wtedy kiedy zostanie sam to ma przes**ne do kwadratu. I to bynajmniej nie dlatego że nie płacili za poczucie bezpieczeństwa, ani nie dlatego że nie ma rozwiązań systemowych. Ino dlatego że nie działają.
Cytat: Jeśli chodzi o samotne matki, to miałam na myśli taką specyficzną mentalność: ja jestem taki fajny, zajebisty, przebojowy, poradzę sobie zawsze i wszędzie i nikomu na nic grosza nie dam, bo to moje, a jeśli ktoś nie jest taki fajny, przebojowy i zajebisty jak ja, to sam jest sobie winien i niech zdycha pod płotem.
A to nie zmienia wagi przedłożonych argumentów. No i co jak jakiś hipotetyczny niedobry egoista twierdzi że zbieranie pieniędzy żeby finansować mniej fajnych, przebojowych i zajebistych jest po prostu nieefektywne i kończy się tym że ci którzy nie są sobie winni a zdychają pod płotem, bo przeznaczone im pieniądze kasują fajni (w gronie cwaniaczków), przebojowi (w MOPSie i przed kuratorem), i zajebiści (ale dopiero po 20 każdego miesiąca). Co wtedy? No chyba że żadnej innej argumentacji przeciw rozdawnictwu niż "jestem fajny, przebojowy i zajebisty a pieniądze są moje" się nie spotyka, albo używać nie wolno.
Sebastian Flak

