"Atak na państwo świeckie":
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,1394...eckie.html
"Mam na ten atak na zasadę państwa świeckiego zresztą autorytatywnego świadka. Jest nim wiceminister Królikowski, który w tym samym wywiadzie z Moniką Olejnik na uwagę dziennikarki: "Ale jesteśmy państwem świeckim, a nie państwem katolickim", odpowiedział ni mniej, ni więcej: "Nie mamy państwa świeckiego, nie ma takiej definicji w konstytucji i nie należy reinterpretować pojęcia światopoglądowej bezstronności państwa w taki sposób, że się wprowadza nieistniejącą kategorię państwa świeckiego".
Warto pochylić się nad tą deklaracją wiceministra. Można ją rozumieć na dwa sposoby. Jako rekonstrukcja modelu ustrojowego zaprojektowanego przez polską konstytucję jest to teza ewidentnie błędna. To prawda, że słowa "państwo świeckie" w konstytucji nie padają, ale konstytucja nie mówi też, że Polska ma dostęp do morza albo że prowadzi politykę pokojową. Świecki charakter państwa wynika z całej konstelacji rozmaitych przepisów konstytucyjnych mówiących np. o bezstronności władz w sprawach religijnych, o równouprawnieniu wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych, o autonomii i wzajemnej niezależności między państwem a Kościołami, o niezmuszaniu nikogo do uczestniczenia lub nieuczestniczenia w praktykach religijnych itp. Nie trzeba stawiać kropki nad "i", by uznać, że wszystkie te normy składają się na model państwa świeckiego.
Bo czym jest właściwie "państwo świeckie"? Jest ustrojem, w którym obowiązuje rozdział organizacji religijnych od państwa i w którym państwo nie jest instytucjonalnie powiązane z żadnym wyznaniem. Nie jest synonimem państwa, w którym po prostu panuje wolność religijna - bo wolność religijna panuje np. w Anglii, ale nie jest to państwo świeckie, gdyż Kościół anglikański ma w nim pozycję uprzywilejowaną i powiązaną z Koroną. Przeciwieństwem państwa świeckiego nie jest państwo religijnie opresyjne, ale państwo wyznaniowe. Konstytucja RP takiego państwa nie ustanowiła."
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,1394...eckie.html
"Mam na ten atak na zasadę państwa świeckiego zresztą autorytatywnego świadka. Jest nim wiceminister Królikowski, który w tym samym wywiadzie z Moniką Olejnik na uwagę dziennikarki: "Ale jesteśmy państwem świeckim, a nie państwem katolickim", odpowiedział ni mniej, ni więcej: "Nie mamy państwa świeckiego, nie ma takiej definicji w konstytucji i nie należy reinterpretować pojęcia światopoglądowej bezstronności państwa w taki sposób, że się wprowadza nieistniejącą kategorię państwa świeckiego".
Warto pochylić się nad tą deklaracją wiceministra. Można ją rozumieć na dwa sposoby. Jako rekonstrukcja modelu ustrojowego zaprojektowanego przez polską konstytucję jest to teza ewidentnie błędna. To prawda, że słowa "państwo świeckie" w konstytucji nie padają, ale konstytucja nie mówi też, że Polska ma dostęp do morza albo że prowadzi politykę pokojową. Świecki charakter państwa wynika z całej konstelacji rozmaitych przepisów konstytucyjnych mówiących np. o bezstronności władz w sprawach religijnych, o równouprawnieniu wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych, o autonomii i wzajemnej niezależności między państwem a Kościołami, o niezmuszaniu nikogo do uczestniczenia lub nieuczestniczenia w praktykach religijnych itp. Nie trzeba stawiać kropki nad "i", by uznać, że wszystkie te normy składają się na model państwa świeckiego.
Bo czym jest właściwie "państwo świeckie"? Jest ustrojem, w którym obowiązuje rozdział organizacji religijnych od państwa i w którym państwo nie jest instytucjonalnie powiązane z żadnym wyznaniem. Nie jest synonimem państwa, w którym po prostu panuje wolność religijna - bo wolność religijna panuje np. w Anglii, ale nie jest to państwo świeckie, gdyż Kościół anglikański ma w nim pozycję uprzywilejowaną i powiązaną z Koroną. Przeciwieństwem państwa świeckiego nie jest państwo religijnie opresyjne, ale państwo wyznaniowe. Konstytucja RP takiego państwa nie ustanowiła."
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."

