Ciebie mogłyby zainteresować uwagi L.W. na temat teorematu Goedla (w: "Uwagi o podstawach matematyki"; w ogóle filozofia matematyki stanowiła ważną część dorobku Wittgensteina, przy czym jest to spojrzenie na matematykę diametralnie różne od np. tego, jakie prezentował Goedel, za nic mające podobne platonizmy). Ja się akurat na tym nie znam, ale rzecz budzi znaczne kontrowersje.
Dla mnie Wittgenstein to przede wszystkim (...późny Wittgenstein i podejmowane przez niego...
) problemy języka, stosunku języka do świata, relacji język-myśl, rola gramatyki w powstawaniu filozoficznych trudności; problemy reguł i postępowania zgodnie z regułą; także jego uwagi o filozofii psychologii (niestety dzieło tak zatytułowane nie ukazało się jeszcze w polskim przekładzie, więc tego typu uwagi czytam rozsiane po różnych jego pismach), o gramatyce słów takich jak "myśleć", "rozumieć", "zamierzać", o rozpoznawaniu (Wittgensteinowski antymentalizm!). Wreszcie uwagi z "O pewności", porachunek z filozoficznym, sceptyckim wątpieniem (w co mogę sensownie wątpić?), rzecz zresztą ukazująca obraz wiedzy i jej rozwoju bardzo podobny do tego ze "Struktury..." Kuhna (oczywiście u L.W. nie ma żadnych odniesień do historii nauki).
Istotna jest też sama metoda późnego Wittgensteina, jego filozofia zadowalająca się opisem, namawiająca do przyjrzenia się temu, jak język pracuje w konkretnych sytuacjach, jak gramy słowami (a w grze tej trudno wyróżnić składnik wyłącznie językowy, język jest wtopiony w sytuacyjny kontekst, w którym jest używany). Wittgenstein bardzo drobiazgowo rozpatruje przykładowe problemy, co do których mielibyśmy ochotę wziąć się za ich rozwiązanie biorąc za dobrą monetę jakieś wyobrażenie kojarzone ze słowami, doszukując się w nim ich znaczenia, tymczasem wyobrażenie to jest związane tylko z jednym z wielu różnych (choć wykazujących "rodzinne podobieństwa") sposobów użycia danego słowa i nie daje podstaw do żadnej eksplikacji jego znaczenia (i tu nie chodzi o zwykłą wieloznaczność). Takie eksplikacje są jednak niepotrzebne, a w języku wszystko jest podane jak na dłoni, jednak ta zwyczajność nie zwraca na siebie często dość uwagi, aby przestały nas gnębić jakieś filozoficzne trudności (często się pojawia w tym kontekście nawiązanie do Augustyńskiego pytania "czym jest czas?"). Pytania filozoficzne i próby odpowiedzi na nie bywają osadzone w specyficznych okolicznościach przyglądania się czemuś, które powoduje obecność dodatkowej składowej (a może po prostu: zmianę) wrażenia, nieobecnej np. wtedy, gdy po prostu odwzorowuję coś (np. jakiś obrazek), a obecnej wtedy, gdy pytamy, co się dzieje, gdy coś odwzorowujemy (zaczynamy się usilnie przyglądać tej czynności), a żeby kłopotu nie było z mało, to jeszcze mamy skłonność udzielania odpowiedzi według pewnych schematów (tutaj problem uczucia swojskości, poruszany w "Dociekaniach..." czy w "Brązowym zeszycie" jest chyba najlepszym przykładem).
W sumie to może napisałem za dużo, ale po tym wczorajszym zapytaniu nabrałem potrzeby dokonania jakiejś rekapitulacji tego, co w tych pismach jest.
Mówiąc krótko: warto. Przyjemnej lektury.
Dla mnie Wittgenstein to przede wszystkim (...późny Wittgenstein i podejmowane przez niego...
) problemy języka, stosunku języka do świata, relacji język-myśl, rola gramatyki w powstawaniu filozoficznych trudności; problemy reguł i postępowania zgodnie z regułą; także jego uwagi o filozofii psychologii (niestety dzieło tak zatytułowane nie ukazało się jeszcze w polskim przekładzie, więc tego typu uwagi czytam rozsiane po różnych jego pismach), o gramatyce słów takich jak "myśleć", "rozumieć", "zamierzać", o rozpoznawaniu (Wittgensteinowski antymentalizm!). Wreszcie uwagi z "O pewności", porachunek z filozoficznym, sceptyckim wątpieniem (w co mogę sensownie wątpić?), rzecz zresztą ukazująca obraz wiedzy i jej rozwoju bardzo podobny do tego ze "Struktury..." Kuhna (oczywiście u L.W. nie ma żadnych odniesień do historii nauki).Istotna jest też sama metoda późnego Wittgensteina, jego filozofia zadowalająca się opisem, namawiająca do przyjrzenia się temu, jak język pracuje w konkretnych sytuacjach, jak gramy słowami (a w grze tej trudno wyróżnić składnik wyłącznie językowy, język jest wtopiony w sytuacyjny kontekst, w którym jest używany). Wittgenstein bardzo drobiazgowo rozpatruje przykładowe problemy, co do których mielibyśmy ochotę wziąć się za ich rozwiązanie biorąc za dobrą monetę jakieś wyobrażenie kojarzone ze słowami, doszukując się w nim ich znaczenia, tymczasem wyobrażenie to jest związane tylko z jednym z wielu różnych (choć wykazujących "rodzinne podobieństwa") sposobów użycia danego słowa i nie daje podstaw do żadnej eksplikacji jego znaczenia (i tu nie chodzi o zwykłą wieloznaczność). Takie eksplikacje są jednak niepotrzebne, a w języku wszystko jest podane jak na dłoni, jednak ta zwyczajność nie zwraca na siebie często dość uwagi, aby przestały nas gnębić jakieś filozoficzne trudności (często się pojawia w tym kontekście nawiązanie do Augustyńskiego pytania "czym jest czas?"). Pytania filozoficzne i próby odpowiedzi na nie bywają osadzone w specyficznych okolicznościach przyglądania się czemuś, które powoduje obecność dodatkowej składowej (a może po prostu: zmianę) wrażenia, nieobecnej np. wtedy, gdy po prostu odwzorowuję coś (np. jakiś obrazek), a obecnej wtedy, gdy pytamy, co się dzieje, gdy coś odwzorowujemy (zaczynamy się usilnie przyglądać tej czynności), a żeby kłopotu nie było z mało, to jeszcze mamy skłonność udzielania odpowiedzi według pewnych schematów (tutaj problem uczucia swojskości, poruszany w "Dociekaniach..." czy w "Brązowym zeszycie" jest chyba najlepszym przykładem).
W sumie to może napisałem za dużo, ale po tym wczorajszym zapytaniu nabrałem potrzeby dokonania jakiejś rekapitulacji tego, co w tych pismach jest.
Mówiąc krótko: warto. Przyjemnej lektury.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."

