<&>' napisał(a):Ja nie wątpię, że takie problemy istnieją, ale one istnieją właśnie na gruncie etycznego dyskursu, który konstytuują takie pojęcia, jak np. odpowiedzialność. Być może problemy, jak ten, na który wskazujesz, transformują nawet ten dyskurs. I rzeczywiście, jakaś neuroetyka się zaczyna tworzyć, ale ma to sens o ile nie stawiamy długiej krechy unieważniającej sens etyki w ogóle.
-------Edit:
Poza tym tu znowu się pojawia problem podmiotu działań. Co to znaczy, że jegomość nie ma wpływu na swoje DNA? W jakim stosunku pozostają on i jego bagaż genetyczny? Czy usprawiedliwienie w rodzaju "panie sędzio, to nie ja, to moje geny, ma które nie mam wpływu" jest jakkolwiek zasadne? Czymże jednak jest to "ja", do którego się tutaj odwołuje oskarżony? Bardzo ciekawie te problemy wyglądają w świetle tego, na co wskazuje późna filozofia Wittgensteina i co omawia w swojej pracy "Podmiot jako byt otwarty" Katarzyna Gurczyńska (w skróconej wersji w eseju "Człowiek jako byt otwarty": http://usfiles.us.szc.pl/pliki/plik_1196181922.pdf).
Nie będę kwestii stosunku geny-ja ferował jakichś wyroków, sam sobie rzecz muszę we łbie poukładać.
Na pewno nie odpowiadamy za to jakie geny mamy, ale na pewno za to co z tym bagażem robimy. Tutaj bez właściwych oddziaływań społecznych geny np. cygańskie mogą wziąć górę.

jak dostać ten pdf?

