Cyran mój powyższy post to tylko analogia by ośmieszyć argument wolnej woli. Skoro Bóg jest wszechmocny dobry, i tak nas kocha to niech wpłynie na tego morderce jednej czy też 10 mln. osób a nie zasłania tym że dana osoba zadecydowała sobie inaczej bo nie dość że pozwala na to by ten morderca zmarnował sobie życie i miał na sumieniu ta osobę czy też 10 mln. to rzecz jasna zakończył życie innych którzy mogli być dobrzy i wierzyli w Boga.
To tak jakby wymiar sprawiedliwości + policja ograniczali się tylko do zakazywania i karania ale w momencie gdy dane przestępstwo jest popełniane w ich obecności stali z założonym rękami i tłumaczyli się tym że ten sprawca miał do tego prawo i tylko z tego powodu nie zareagowali albo idiotycznie argumentowali że skoro istnieje światło to musi tez być i ciemność.
Podać Ci jeszcze inny przykład, masz dziecko, widzisz że mimo tego że go ostrzegałeś on za chwile zrobi sobie krzywdę a może i nawet poniesie i śmierć, ale nic nie robisz. Później mówisz swojej żonie a jego matce że jego wola była istotniejsza a Ty go w końcu upominałeś że danej rzeczy nie wolno robić. Jak sądzisz przekonał byś tym żonę?
Pójdźmy jeszcze dalej, Twoje dziecko już zrobiło sobie krzywdę, jest ranne, prosi Cię o pomoc, Ty możesz coś na to poradzić ale ponownie decydujesz się na bierność, znowu w imię wolnej woli czy też może coraz częściej powtarzanego hasełka " cierpienia uszlachetnia" albo tak jak mi dzisiaj napisał jeden katolik " poprzez cierpienia zbliżamy się do Boga, pogłębiamy z nim relacje" czyli w przełożeniu na tą wyżej opisana sytuację " dzięki temu że mój synek cierpi staje się mi bliższy a nasza relacja kwitnie".
Tak w odniesieniu do ludzi zachowuje się Bóg, nie raz się mówi że on jest naszym Ojcem a my jego dziećmi. Nie uważasz że to jest chore? Dlaczego w sytuacji gdy dany opis sytuacji dotyczy człowieka jest dla nas czy też dla większości oczywiste że trzeba było ratować to dziecko ale w kontekście religii i Boga jest całkowicie odwrotne i stwierdzamy że właściwie to nic się nie stało.
Oczywiście na potrzeby tej wypowiedzi chwilowo przyjąłem że Bóg istnieje bo nie chce mi się w co którymś zdaniu ciągle dodawać " o ile on istnieje".
To tak jakby wymiar sprawiedliwości + policja ograniczali się tylko do zakazywania i karania ale w momencie gdy dane przestępstwo jest popełniane w ich obecności stali z założonym rękami i tłumaczyli się tym że ten sprawca miał do tego prawo i tylko z tego powodu nie zareagowali albo idiotycznie argumentowali że skoro istnieje światło to musi tez być i ciemność.
Podać Ci jeszcze inny przykład, masz dziecko, widzisz że mimo tego że go ostrzegałeś on za chwile zrobi sobie krzywdę a może i nawet poniesie i śmierć, ale nic nie robisz. Później mówisz swojej żonie a jego matce że jego wola była istotniejsza a Ty go w końcu upominałeś że danej rzeczy nie wolno robić. Jak sądzisz przekonał byś tym żonę?
Pójdźmy jeszcze dalej, Twoje dziecko już zrobiło sobie krzywdę, jest ranne, prosi Cię o pomoc, Ty możesz coś na to poradzić ale ponownie decydujesz się na bierność, znowu w imię wolnej woli czy też może coraz częściej powtarzanego hasełka " cierpienia uszlachetnia" albo tak jak mi dzisiaj napisał jeden katolik " poprzez cierpienia zbliżamy się do Boga, pogłębiamy z nim relacje" czyli w przełożeniu na tą wyżej opisana sytuację " dzięki temu że mój synek cierpi staje się mi bliższy a nasza relacja kwitnie".
Tak w odniesieniu do ludzi zachowuje się Bóg, nie raz się mówi że on jest naszym Ojcem a my jego dziećmi. Nie uważasz że to jest chore? Dlaczego w sytuacji gdy dany opis sytuacji dotyczy człowieka jest dla nas czy też dla większości oczywiste że trzeba było ratować to dziecko ale w kontekście religii i Boga jest całkowicie odwrotne i stwierdzamy że właściwie to nic się nie stało.
Oczywiście na potrzeby tej wypowiedzi chwilowo przyjąłem że Bóg istnieje bo nie chce mi się w co którymś zdaniu ciągle dodawać " o ile on istnieje".

