rozumiesz to bardzo wąsko i to jest zgubne. Wiara to też określenie ogólne i potoczne w stosunku do chrześcijaństwa (wiara chrześcijańska), judaizmu (analogicznie), muzułmanizmu, hinduizmu itp. itd. W tym określeniu pod pojęcie wiary podczepia się nie tylko wiarę w istnienie jakichkolwiek bogów, ale i cały zestaw tez, twierdzeń, dogmatów które ze szczegółami regulują tak na prawdę każdą sferę życia, a dostosowywanie się do tego typu założeń ma zapewnić cel jakim jest z reguły zbawienie, życie wieczne czy inne atrakcje.
Ja takowej wiary nie posiadam (w głowie, czyli nie materialnie - żeby nie było czepiania się, ze wiarę zamyka się w pudelku albo wpłaca na konto bankowe) - tyle stwierdziłam. Żadnej z powyższych, żadnego utartego zestawu, który swoją bazę opiera na cudownych istotach (tak, w wróżki też nie wierzę, niestety w krasnoludki też nie... wielu osobom mogło zrobić się teraz przykro).
I nigdy nie twierdziłam, że:
teizm=istnienie boga
ateizm=nieistnienie boga
bo to się kłóci z samą istotą wiary - wiara występuje, gdy mimo braku dostatecznych dowodów jesteśmy przekonaniu o pewnym twierdzeniu, pewnych faktach. W tym kontekście wiarę można mieć w to, że Twoja żona ubiegłej nocy w pocie czoła robiła zakupy dla całej rodziny, żebyś miał cieplutkie bułeczki na rano (w końcu jej nie było, ale GPS'a nie masz... a nawet jakbyś miał - czy to wystarczy?),w to, że kosmici porwali Twojego sąsiada jak twierdzi czy syn pieczołowicie uczył się po 5 godzin dziennie na sprawdzian przez cały miesiąc a tylko ta baba się na niego uwzięła i stąd ta jedynka. Wierzysz, albo nie. Tak samo jak wierzysz w to, że to co powiedzieli prorocy o istnieniu danego Boga jest prawdą. I tu ma to swoją swoistą nazwę - teizmu.
A co do innych postaci wiary, które tu wymieniłam - słucham, przytakuję co nie zmienia faktu, ze wierzę bezwzględnie. Życie mnie nauczyło, aby nie ufać ludziom, nie wierzyć w każde ich stwierdzenie. Dlatego mogę się swobodnie nazwać osobą niewierzącą nie tylko w kontekście niewyznawania zasada żadnej religii, które prowadziłyby mnie... gdzieś. Ale w tym faktycznym sensie o który chodzi Tobie - też. Wiem jak się nazywasz dopiero gdy się wylegitymujesz... taki fakt. Tak, do tego stopnia. Przykre, ale choler*ie praktyczne. I nie, nie przyjmuje to u mnie w życiu postaci paranoi, daję sobie radę. Nie każde kłamstwo rokuje na nasze życie.
Ateizm to niewiara w Boga/ bogów istoty bogopodobne i bogopochodne. Niewiara czyli jestem istotą niewierzącą. Mimo, ze zdaję sobie sprawę z tego, ze tą grupę ''niewierzących'' określiłbyś mianem agnostyków. Tak, to oni mają na pewno rację przy stanie dzisiejszej wiedzy twierdząc, ze jednoznacznie nie mozna orzec o istnieniu jakiegokolwiek boga.
Ja takowej wiary nie posiadam (w głowie, czyli nie materialnie - żeby nie było czepiania się, ze wiarę zamyka się w pudelku albo wpłaca na konto bankowe) - tyle stwierdziłam. Żadnej z powyższych, żadnego utartego zestawu, który swoją bazę opiera na cudownych istotach (tak, w wróżki też nie wierzę, niestety w krasnoludki też nie... wielu osobom mogło zrobić się teraz przykro).
I nigdy nie twierdziłam, że:
teizm=istnienie boga
ateizm=nieistnienie boga
bo to się kłóci z samą istotą wiary - wiara występuje, gdy mimo braku dostatecznych dowodów jesteśmy przekonaniu o pewnym twierdzeniu, pewnych faktach. W tym kontekście wiarę można mieć w to, że Twoja żona ubiegłej nocy w pocie czoła robiła zakupy dla całej rodziny, żebyś miał cieplutkie bułeczki na rano (w końcu jej nie było, ale GPS'a nie masz... a nawet jakbyś miał - czy to wystarczy?),w to, że kosmici porwali Twojego sąsiada jak twierdzi czy syn pieczołowicie uczył się po 5 godzin dziennie na sprawdzian przez cały miesiąc a tylko ta baba się na niego uwzięła i stąd ta jedynka. Wierzysz, albo nie. Tak samo jak wierzysz w to, że to co powiedzieli prorocy o istnieniu danego Boga jest prawdą. I tu ma to swoją swoistą nazwę - teizmu.
A co do innych postaci wiary, które tu wymieniłam - słucham, przytakuję co nie zmienia faktu, ze wierzę bezwzględnie. Życie mnie nauczyło, aby nie ufać ludziom, nie wierzyć w każde ich stwierdzenie. Dlatego mogę się swobodnie nazwać osobą niewierzącą nie tylko w kontekście niewyznawania zasada żadnej religii, które prowadziłyby mnie... gdzieś. Ale w tym faktycznym sensie o który chodzi Tobie - też. Wiem jak się nazywasz dopiero gdy się wylegitymujesz... taki fakt. Tak, do tego stopnia. Przykre, ale choler*ie praktyczne. I nie, nie przyjmuje to u mnie w życiu postaci paranoi, daję sobie radę. Nie każde kłamstwo rokuje na nasze życie.
Ateizm to niewiara w Boga/ bogów istoty bogopodobne i bogopochodne. Niewiara czyli jestem istotą niewierzącą. Mimo, ze zdaję sobie sprawę z tego, ze tą grupę ''niewierzących'' określiłbyś mianem agnostyków. Tak, to oni mają na pewno rację przy stanie dzisiejszej wiedzy twierdząc, ze jednoznacznie nie mozna orzec o istnieniu jakiegokolwiek boga.

