Jestem ateistką. Co moje to moje. I w sumie nie mam jakieś wielkiej potrzeby Ci tego udowadniać, bo niczego to dla mnie nie zmienia. Dlatego an tym stwierdzeniu pozostanę.
Mój Drogi - odległość odległością. W końcu jednego sklepu na świecie nie mamy, a ten o którym myślisz mógł być zamknięty. Poza tym żona z pewnością kocha Cię całym sercem i byle jakiej bułki by Ci nie podała. Te były niedopieczone, tamte przepieczone, te z kolei już zimne. Ile mogło jej zejść? Z 4 godziny spokojnie, poza tym rano są spore korki. A jeżeli uczepisz się innych ludzi. Mąż przyjaciółki Żony pracuje w ochronie i zawsze mógł nieco dopomóc ewentualnej awarii kamerki (no tak, żona przewidziała, ze jesteś taki dokładny i będziesz tam latał, żeby przeszukiwać nagrania, w końcu robi tak każdy mąż, bo ma na to czas kiedy jego żona wszystko mu podaje na tacy). A kto powiedział, że żona pojechała samochodem? Może rowerem (tak sprawdź zużycie bieżnika - koniecznie), a może poszła pieszo. Do czego zmierzam... pewnie dałoby się to zbadać przy bardzo wnikliwej analizie, ale zestarzał by sie w międzyczasie a ona zdążyłaby odwiedzić kochasia jeszcze z 40 razy, kiedy Ty wgłębiałbyś się w swoje bułki. Względy praktyczne, realia.
W tym ostatnim znowu odwołam się do przesłanek praktycznych. Oszem, możesz każdy detal, kłamstewko sprawdzać (chyba zacznę się umawiac z facetami na randki w pokoju wyposażonym w wykrywacz kłamstw, tak będzie szybciej niż bawić się w Rutkowskiego) i na pewno to sprawdzanie ma większe szanse powodzenia niż sprawdzanie tego czy bóg/bogowie istnieje/ą (jakikolwiek, dlatego z małej litery). Tylko na ile to ma sens? Nie chciałabym nigdy wpaść w taka paranoję... Mam nadzieję, że Ty tylko teoretyzujesz, w innym wypadku muszę współczuć, bo tak się żyć nie da.
I o czym my tu dyskutujemy? Prowadzi nas to gdzieś?
Mój Drogi - odległość odległością. W końcu jednego sklepu na świecie nie mamy, a ten o którym myślisz mógł być zamknięty. Poza tym żona z pewnością kocha Cię całym sercem i byle jakiej bułki by Ci nie podała. Te były niedopieczone, tamte przepieczone, te z kolei już zimne. Ile mogło jej zejść? Z 4 godziny spokojnie, poza tym rano są spore korki. A jeżeli uczepisz się innych ludzi. Mąż przyjaciółki Żony pracuje w ochronie i zawsze mógł nieco dopomóc ewentualnej awarii kamerki (no tak, żona przewidziała, ze jesteś taki dokładny i będziesz tam latał, żeby przeszukiwać nagrania, w końcu robi tak każdy mąż, bo ma na to czas kiedy jego żona wszystko mu podaje na tacy). A kto powiedział, że żona pojechała samochodem? Może rowerem (tak sprawdź zużycie bieżnika - koniecznie), a może poszła pieszo. Do czego zmierzam... pewnie dałoby się to zbadać przy bardzo wnikliwej analizie, ale zestarzał by sie w międzyczasie a ona zdążyłaby odwiedzić kochasia jeszcze z 40 razy, kiedy Ty wgłębiałbyś się w swoje bułki. Względy praktyczne, realia.
W tym ostatnim znowu odwołam się do przesłanek praktycznych. Oszem, możesz każdy detal, kłamstewko sprawdzać (chyba zacznę się umawiac z facetami na randki w pokoju wyposażonym w wykrywacz kłamstw, tak będzie szybciej niż bawić się w Rutkowskiego) i na pewno to sprawdzanie ma większe szanse powodzenia niż sprawdzanie tego czy bóg/bogowie istnieje/ą (jakikolwiek, dlatego z małej litery). Tylko na ile to ma sens? Nie chciałabym nigdy wpaść w taka paranoję... Mam nadzieję, że Ty tylko teoretyzujesz, w innym wypadku muszę współczuć, bo tak się żyć nie da.
I o czym my tu dyskutujemy? Prowadzi nas to gdzieś?

