Niektórzy właśnie tak uważają. Mnie to szczególnie nie oburza. Mam do tego neutralny stosunek - ani mnie to parzy ani nie ziębi. To jest kwestia indywidualna, tego czy komuś takie deklaracje są potrzebne dla samego siebie czy niekoniecznie. Ja żyję bez apostazji i nie łaknę jej, na pewno nie w tej chwili.
Nie rozumiem teraz czy jesteś zwolennikiem dokonywania apostazji przez ateistów, czy to potępiasz? Bo odnoszę mieszane uczucia...
Zapamiętaj - pojęcie ateisty nie jest równoznaczne z pojęciem idioty
Skąd to krzywe spojrzenie?
Dla jednych uwłaczające, dla innych nie. Dla tych którym nie uwłacza to na tyle aby się przed tym powstrzymywać ma to przede wszystkim doniosłe znaczenie w sensie ogłoszenia wspólnocie, że się z nią nie utożsamia. Człowiek pokazuje, że odchodzi i się tego nie wstydzi... że jest jedna owieczka mniej ''w spisie statystycznym''.
Swoją drogą już kiedyś w innych tematach pisałam o dwóch postawach ateistów (być może jest ich jeszcze więcej, są jakieś przejściowe - nie wnikam w detale). Przedstawiciel pierwszego rodzaju ma postawę rewolucyjną, niemalże agresywną i zakłada, ze każdego teistę należy ''nawracać na ateizm'' a ateista, który tego nie czyni ateistą ie jest. Taka postawa mogłaby też charakteryzować się nieodpartą chęcią dokonania apostazji. Druga postawa to postawa spokojna i racjonalna, gdzie cżłowiek godzi się z tym, że po świecie chodzą inni teiści, w rozmowie może przytoczyć swoje racje, nie narzucając ich i nie próbując ''ewangelizować'' książkami Dawkinsa. Czasem nawet nie uważając religii i wiary innych za zło. Taka osoba też ma mniejsze skłonności do apostazji. Sama wie, że nie wierzy i to jest dla niej najważniejsze. Ja utożsamiam się z grupą drugą.
Nie rozumiem teraz czy jesteś zwolennikiem dokonywania apostazji przez ateistów, czy to potępiasz? Bo odnoszę mieszane uczucia...
Zapamiętaj - pojęcie ateisty nie jest równoznaczne z pojęciem idioty
Skąd to krzywe spojrzenie?Dla jednych uwłaczające, dla innych nie. Dla tych którym nie uwłacza to na tyle aby się przed tym powstrzymywać ma to przede wszystkim doniosłe znaczenie w sensie ogłoszenia wspólnocie, że się z nią nie utożsamia. Człowiek pokazuje, że odchodzi i się tego nie wstydzi... że jest jedna owieczka mniej ''w spisie statystycznym''.
Swoją drogą już kiedyś w innych tematach pisałam o dwóch postawach ateistów (być może jest ich jeszcze więcej, są jakieś przejściowe - nie wnikam w detale). Przedstawiciel pierwszego rodzaju ma postawę rewolucyjną, niemalże agresywną i zakłada, ze każdego teistę należy ''nawracać na ateizm'' a ateista, który tego nie czyni ateistą ie jest. Taka postawa mogłaby też charakteryzować się nieodpartą chęcią dokonania apostazji. Druga postawa to postawa spokojna i racjonalna, gdzie cżłowiek godzi się z tym, że po świecie chodzą inni teiści, w rozmowie może przytoczyć swoje racje, nie narzucając ich i nie próbując ''ewangelizować'' książkami Dawkinsa. Czasem nawet nie uważając religii i wiary innych za zło. Taka osoba też ma mniejsze skłonności do apostazji. Sama wie, że nie wierzy i to jest dla niej najważniejsze. Ja utożsamiam się z grupą drugą.

