Dla mnie nie do pojęcia jest w ogóle sam fakt koncepcji boga przy naszej dzisiejszej wiedzy. Nasza Ziemia jest mniejsza w stosunku do znanego Wszechświata niż jeden atom wodoru w stosunku do Ziemi. Myśl, że twórca tego ogromu domaga się jakiś hołdów, czci itd od istotek tak małych, tak mało znaczących jak ludzie jest po prostu szaleństwem. To było dobre gdy świat ograniczał się do terenu o promieniu mierzonym w tysiącach kilometrów i przykrytym kopułą niebieską. Ale dziś? Gdy WIEMY, że Wszechświat ma promień około 45 mld lat świetlnych?
Nie wiem czy jakiś tam stwórca faktycznie istnieje czy istniał. Ale w najlepszym razie jesteśmy mu/jej/temu dokłądnie obojętni. I zapewne jesteśmy tylko jakiś efektem ubocznym całej jego/jej/tego ewentualnej działalności.
Te wszystkie nadęte miny, śmieszne czapy, rytuały, modły... Nonsens.
Nie wiem czy jakiś tam stwórca faktycznie istnieje czy istniał. Ale w najlepszym razie jesteśmy mu/jej/temu dokłądnie obojętni. I zapewne jesteśmy tylko jakiś efektem ubocznym całej jego/jej/tego ewentualnej działalności.
Te wszystkie nadęte miny, śmieszne czapy, rytuały, modły... Nonsens.

