Jsem Krtek napisał(a):Skoro tak, to powinno się zakładać dalsze losy uwzględniając nie tylko własne samopoczucie ale także to jak może poczuć się ta partnerka (żona).
Jej samopoczucie mogłeś rozważać przy zdradzie. Po fakcie jest po fakcie. Człowiek, który ma jaja i odrobinę honoru powinien się przyznać. Nikt nie ma prawa zatajać tak ważnej informacji przed żoną/mężem. Wiesz, że żona by wniosła o rozwód gdybyś się przyznał, lub przynajmniej rozważyła rozstanie, więc nie przyznając się do zdrady zwyczajnie za jej plecami rozporządzasz jej życiem. Zmuszasz ją do dzielenia życia z człowiekiem, którym by pogardzała wiedząc kim naprawdę jest. Obrzydliwe, najgorsze skurwysyństwo jakie można drugiej osobie zrobić. Zmarnować jej życie, które mogłaby dzielić z kimś uczciwym i honorowym.
A głupstwa popełniałam jak najbardziej, byłam też stroną zdradzającą, dlatego tym bardziej uważam, że partner ma prawo o moich "głupstwach" (czy ujmując to tak jak należy - skurwysyństwie) wiedzieć.
Zresztą nie wiem w jakim Ty związku jesteś, ale w moim od dawna jest uzgodnione, że chcemy nawzajem o zdradzie wiedzieć i nieprzyznanie się do niej zostanie uznane za obrzydliwe oszustwo. Może warto się takich rzeczy dowiedzieć o partnerze zanim się zacznie popełniać takie niewinne głupstwa
"- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
