Kochanowski napisał(a):Uwazam, że to co napisali ludzie w tamtych epokach jest godne nazwania poezją, więc nie nie rób tego dalej, bo w końcu powstana z grobów i pokażą Ci, że im tez to nie podoba się. A wtedy bedzie APOKALIPSA!
Co wy mi tu, Kochanowski, z tą Apokalipsą? Czyżbyście nie wiedzieli,że napisana prozą? Składajcie no samokrytykę a żywo.

Choć zdarza się poezja pisana prozą...
No i jak widzę nasza antologia zaczyna nabierać rumieńców. Coraz to się komu zbiera na odwagę...
Może i ja bym tak spróbował?
PRZYBYSZ Z NIKĄD
W pierwszych świtu przebłyskach już białe marmury
swą niewinnością straszą - jak Koryntu córy.
Nim na fali ostatni raz łódź zakołysze,
zanim portowe światła przetną morską ciszę,
tłum wielobarwnych ludzi w swój poranny taniec
rusza w ciasne uliczki, które niewyspane
bo w upalnym maraźmie dzień spędzają; i tu
życie tętni swym rytmem od zmierzchu do świtu.
Z rozżarzonego nieba, wzrokiem pełnym złości
słońce rozpala nagie ściany do białości;
na nic szukać tu chłodu, choćby krzyny cienia -
żar żywioły tu splata w setne pokolenia...
Szereg portowych knajpek od rana radosnych,
z wyciągniętymi ręce - jak w domach miłosnych
gościa w środek zaprasza,gra mu rytm przymilny -
w nim południa przysmaków kusi zapach silny.
Ledwoś przybyszu z nikąd nabrzeża swą stopą
dotknął, jużeś tutejszy; już z wiarą głęboką,
że wiesz coś i potrafisz - chciałbyś żyć w tym świecie,
któren - nie łudź się głupcze - nie dla ciebie przecie...
Dalej miasto cię wprasza między kamienice
gdzie hałasem wiatr sprząta zbrukane ulice,
gdzie radosnym rwetwsem pędzi podniecony tłum,
gdzie skwar rozrywają tylko aut klaksony.
Z góry, zimnym spojrzeniem zamczyska ruiny
ogarniają port, miasto oraz... ludzkie czyny.
Aż się pięknem wieczoru słońce w morzu schowa...
Jutro przecież znów wzejdzie więc - do góry głowa!
Jak Bartowi żal miejsca i tylko tytuł mi zostawił to ja rezygnuję z podpisu,o!

