Marlow,
zacznę od końca, od spraw mniej ważnych, ale doskonale ilustrujących omawiane zagadnienie, czyli relacje Kościół państwo i społeczeństwo. W sporze o to, kto ma w Polsce prawo do reprezentowania środowisk kobiecych, napisałeś:
Po co kobiety należące do Rodziny Radia Maryja miałyby skarżyć się na polskich hierarchów, skoro są w organizacji przez nich stworzonej i sterowanej? Są "żołnierzami" Kościoła, najwierniejszymi z wiernych, "grotem kościelnej włóczni" skierowanej przeciwko tym funkcjonariuszom państwa polskiego, którzy chcieliby przestrzegać prawa wobec imperium Rydzyka, albo, w sprawach, które nie podobają się episkopatowi. Były jeszcze obrazoburcze filmy i wystawy w galeriach, gdzie "radiem sterowane bojówki" robiły porządek.
Ja widzę w ich przypadku pełną analogię do ideowych hitlerówek, czy działaczek Komsomołu. To samo zacietrzewienie, brak cienia własnej refleksji, i całkowite oddanie sprawie. I one miałyby się skarżyć na biskupów? Chyba jedynie za brak pryncypialności i zbytnią łagodność.
Natomiast, masz zupełną rację pisząc, że Kościół nienawidzi tych kobiet, które chcą same decydować, co jest dla nich dobre? Które analizują przyczyny swego podłego położenia i zależności od mężczyzn. I to One są tępione i pomawiane z polskich ambon, do tego stopnia, że konieczna była prośba o obronę przed polskimi hierarchami, skierowana do samego papieża.
Miała miejsce i jest tak kuriozalnym faktem w XXI wieku, że nie dziwię się, iż chcesz ją przykryć banialukami o Radiu Maryja. A co ważniejsze - była skuteczna, i na jakiś czas wstrzymała kościelną nagonkę na gender. Fragmentem tej nagonki, jest forumowa dyskusja na temat bezczelnej baby, która miała czelność pozwać do sądu samego Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Pytasz czego dowodem była obecność na Kongresach Kobiet wszystkich pań Prezydentowych? Była świadectwem rangi tych spotkań, i świadectwem uniwersalności tej inicjatywy, skupiającej kobiety ze wszystkich środowisk, a nie jak twierdzisz i jak próbuje to kłamliwie przedstawiać prawicowa propaganda, samych feministek. Na tym polega jej doniosłość. Znasz inne miejsce, gdzie wspólnie mogłyby działać panie Wałęsowa, Kwaśniewska, Kaczyńska i Komorowska? Nie dziwne, że Kościół patrzy na tę inicjatywę z obawą.
A wracając do sedna, czyli do zakulisowego wpływu KrK na polskie państwo, kwestia referendum aborcyjnego jest tematem mniej istotnym. Poruszyłem go jedynie po to, by wykazać, jak się takie problemy rozwiązuje w innych katolickich krajach. Masz rację, że nawet politycy lewicy sprzedali polskie kobiety za polityczne korzyści. Pomijasz fakt, że radykalne zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, ocierające się o całkowity zakaz, było efektem nacisków episkopatu na całą ówczesną klasę polityczną, z zupełnym pominięciem opinii społeczeństwa w tej kwestii. Które w momencie wprowadzania nowych przepisów, w ponad 70% popierało prawo kobiet do aborcji. Mieliśmy więc w tym przypadku do czynienia ze spiskiem hierarchów i polityków, mających zdanie opinii społecznej w "głębokim poważaniu".
Ale to były marginalia, zasadnicze kwestie dotyczyły finansów Kościoła. I tu mój drogi kolego mieliśmy już do czynienia z jawnym deptaniem prawa. Zarówno w przypadku osławionej Komisji Majątkowej, jak i przepisów podatkowych i ich stosowania, czy wprowadzania religii do szkół i finansowania katechetów z budżetu. Nie chcę się rozpisywać o samochodach sprowadzanych, jako przedmioty kultu, o odpisach podatkowych na cele religijne, będących de facto pralnią pieniędzy, podsumuję to wszystko stwierdzeniem, że brak społecznej kontroli nad poczynaniami polityków i wykorzystywaniem ich słabości i zależności od Kościoła, skutkował wybitnie uprzywilejowaną pozycją finansową tej instytucji w państwie. Ktoś napisał, że jest podobna do sytuacji Kościoła niemieckiego - wolne żarty.
Było to jakoś usprawiedliwione, długiem zaciągniętym przez społeczeństwo wobec Kościoła w czasach komuny. Jakoś, gdyż nie zapominajmy, że mieliśmy wówczas wspólny interes w obaleniu tamtego porządku. Ale ten dług został już z nawiązką spłacony i czas najwyższy odciąć Kościół od państwowej kroplówki, a polityków, od zależności od Kościoła.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to są "genderbzdety"? Masz widocznie swoje powody.
Uważam, że to jest jeden z istotniejszych problemów w Polsce. Gdyby nasi politycy byli tak zależni od jakiejkolwiek innej instytucji, jak są zależni od Kościoła, bilibyśmy na alarm i wzywalibyśmy do natychmiastowych działań. A tymczasem, nawet na ateistycznym forum, podnoszenie tych kwestii spotyka się z agresją i ostracyzmem. Ciekawe, dlaczego?
zacznę od końca, od spraw mniej ważnych, ale doskonale ilustrujących omawiane zagadnienie, czyli relacje Kościół państwo i społeczeństwo. W sporze o to, kto ma w Polsce prawo do reprezentowania środowisk kobiecych, napisałeś:
Cytat:Na poparcie bzdetu, iż żyjemy w społ patriarchalnym (choc def tego ostatniego brak - dodam że nie interesują mnie tu objawienia z Wiki itp) nasz dzielny misjonarz podaje przykład jak to Kongres Kobiet pisze do Watykanu i skarży się na podłe patriarchalne traktowanie przez polskich przedstawicieli tegoż.
To co stara się zainsynuować nasz wybitny okaz feminizmu genderyzmu, to to, że te panie są przez Episkopat traktowane z "buta" - eufeministycznie ujmując - tylko dlatego że są kobietami.
Po czym otrzymuje kontrę, że istnieją w tym kraju org kobiece znacznie większe, które nigdzie pisać nie muszą.
Na co nasz zgenderowany eugeniusz odpowiada min:
Cytat:
Na świecie jest ok 1,5 mld Chrześcijan. Co daje co najmniej 750 mln kobiet wyznających tę religię. I co z tego wynika? Że wszystkie mają te same postulaty polityczne?
Wniosek: Episkopat traktuje owe panie "z buta" nie dlatego że są kobietami, ale dlatego, że noszą czerwono-różowo-tęczowe szmaty, czyli barwy niemalże odwiecznych wrogów tegoż Kościoła.
Proste jak drut, ale nie dla wyznawców patriarchatu.
Po co kobiety należące do Rodziny Radia Maryja miałyby skarżyć się na polskich hierarchów, skoro są w organizacji przez nich stworzonej i sterowanej? Są "żołnierzami" Kościoła, najwierniejszymi z wiernych, "grotem kościelnej włóczni" skierowanej przeciwko tym funkcjonariuszom państwa polskiego, którzy chcieliby przestrzegać prawa wobec imperium Rydzyka, albo, w sprawach, które nie podobają się episkopatowi. Były jeszcze obrazoburcze filmy i wystawy w galeriach, gdzie "radiem sterowane bojówki" robiły porządek.
Ja widzę w ich przypadku pełną analogię do ideowych hitlerówek, czy działaczek Komsomołu. To samo zacietrzewienie, brak cienia własnej refleksji, i całkowite oddanie sprawie. I one miałyby się skarżyć na biskupów? Chyba jedynie za brak pryncypialności i zbytnią łagodność.

Natomiast, masz zupełną rację pisząc, że Kościół nienawidzi tych kobiet, które chcą same decydować, co jest dla nich dobre? Które analizują przyczyny swego podłego położenia i zależności od mężczyzn. I to One są tępione i pomawiane z polskich ambon, do tego stopnia, że konieczna była prośba o obronę przed polskimi hierarchami, skierowana do samego papieża.
Miała miejsce i jest tak kuriozalnym faktem w XXI wieku, że nie dziwię się, iż chcesz ją przykryć banialukami o Radiu Maryja. A co ważniejsze - była skuteczna, i na jakiś czas wstrzymała kościelną nagonkę na gender. Fragmentem tej nagonki, jest forumowa dyskusja na temat bezczelnej baby, która miała czelność pozwać do sądu samego Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Pytasz czego dowodem była obecność na Kongresach Kobiet wszystkich pań Prezydentowych? Była świadectwem rangi tych spotkań, i świadectwem uniwersalności tej inicjatywy, skupiającej kobiety ze wszystkich środowisk, a nie jak twierdzisz i jak próbuje to kłamliwie przedstawiać prawicowa propaganda, samych feministek. Na tym polega jej doniosłość. Znasz inne miejsce, gdzie wspólnie mogłyby działać panie Wałęsowa, Kwaśniewska, Kaczyńska i Komorowska? Nie dziwne, że Kościół patrzy na tę inicjatywę z obawą.
A wracając do sedna, czyli do zakulisowego wpływu KrK na polskie państwo, kwestia referendum aborcyjnego jest tematem mniej istotnym. Poruszyłem go jedynie po to, by wykazać, jak się takie problemy rozwiązuje w innych katolickich krajach. Masz rację, że nawet politycy lewicy sprzedali polskie kobiety za polityczne korzyści. Pomijasz fakt, że radykalne zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, ocierające się o całkowity zakaz, było efektem nacisków episkopatu na całą ówczesną klasę polityczną, z zupełnym pominięciem opinii społeczeństwa w tej kwestii. Które w momencie wprowadzania nowych przepisów, w ponad 70% popierało prawo kobiet do aborcji. Mieliśmy więc w tym przypadku do czynienia ze spiskiem hierarchów i polityków, mających zdanie opinii społecznej w "głębokim poważaniu".
Ale to były marginalia, zasadnicze kwestie dotyczyły finansów Kościoła. I tu mój drogi kolego mieliśmy już do czynienia z jawnym deptaniem prawa. Zarówno w przypadku osławionej Komisji Majątkowej, jak i przepisów podatkowych i ich stosowania, czy wprowadzania religii do szkół i finansowania katechetów z budżetu. Nie chcę się rozpisywać o samochodach sprowadzanych, jako przedmioty kultu, o odpisach podatkowych na cele religijne, będących de facto pralnią pieniędzy, podsumuję to wszystko stwierdzeniem, że brak społecznej kontroli nad poczynaniami polityków i wykorzystywaniem ich słabości i zależności od Kościoła, skutkował wybitnie uprzywilejowaną pozycją finansową tej instytucji w państwie. Ktoś napisał, że jest podobna do sytuacji Kościoła niemieckiego - wolne żarty.

Było to jakoś usprawiedliwione, długiem zaciągniętym przez społeczeństwo wobec Kościoła w czasach komuny. Jakoś, gdyż nie zapominajmy, że mieliśmy wówczas wspólny interes w obaleniu tamtego porządku. Ale ten dług został już z nawiązką spłacony i czas najwyższy odciąć Kościół od państwowej kroplówki, a polityków, od zależności od Kościoła.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to są "genderbzdety"? Masz widocznie swoje powody.
Uważam, że to jest jeden z istotniejszych problemów w Polsce. Gdyby nasi politycy byli tak zależni od jakiejkolwiek innej instytucji, jak są zależni od Kościoła, bilibyśmy na alarm i wzywalibyśmy do natychmiastowych działań. A tymczasem, nawet na ateistycznym forum, podnoszenie tych kwestii spotyka się z agresją i ostracyzmem. Ciekawe, dlaczego?

