[lumberjack]

lumberjack,
To stwierdzenie jest tak kuriozalne, że nie mogłem zostawić go bez komentarza. Rozumiesz, co napisałeś?
Przez analogię - drążyć należy wyłącznie te afery, do których rząd się przyznał i za które przeprosił. Jak nazwałbyś osobę zgłaszającą taki postulat?
Naiwny, to najdelikatniejsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy.

No wiem o co chodzi, ale widzę, że niektórzy ludzie mają coraz większe problemy ze zrozumieniem tego co piszę.

Nigdzie nie napisałem, że wyłącznie. Po prostu jak chcesz se ponarzekać na Kościół, to podałem najprostsze rozwiązanie. Przecież to nic innego jak argumenty podane na tacy przez sam Kościół.

A jeśli chcesz się odnosić do nowych afer, to nikt ci tego nie zabrania przecież.

Nie tylko Ty zarzucałeś mi atakowanie Kościoła, ale odpowiem na ten zarzut właśnie Tobie, gdyż zalecałeś mi "konstruktywną" krytykę.

Nie zarzucałem ci atakowania Kościoła. Nie obchodzi mnie zbytnio czy atakujesz Kościół czy nie.

Po drugie nie zalecałem konstruktywnej krytyki tylko rzeczową. Rzeczowa krytyka jak najbardziej może być destruktywna.

Tym postem chcę się z Wami pożegnać. Ta decyzja dojrzewała już od dłuższego czasu. Nie widzę sensu w dalszym uczestniczeniu w tzw. dyskusjach na tzw. ateistycznym forum.

Szkoda. W takim razie papatki. To nie jest "tzw. ateistyczne forum". Dodajesz "tzw." bo mało kto ci tutaj przyklaskuje. Zapewne utożsamiasz antyklerykalizm z ateizmem, co jest błędem.

Ale z drugiej strony ktoś to musi robić. To wstyd, że medycyna potrafi przyszywać odcięte ręce, telefony komórkowe przypominają coraz bardziej komputery, powoli sięgamy gwiazd, a ludzie nadal wierzą, że jakiś Pan Bóg wysłuchuje ich modlitw. To przecież nonsens. Potrzeba nam ludzi, którzy będą nauczali innych, tak by religie zniknęły, a rozum w końcu zatryumfował.

Istnieją/istniały takie osoby i robią to o wiele bardziej merytorycznie niż jakiś Exeter czy scjentysto-racjonalista Nonkon.

Mackie, Kotarbiński, Woleński, Chwedeńczuk.

Ty tylko ględzisz o nauce i rozumie, ale i z jednym i drugim masz niewiele wspólnego.