Kolejny świetny wywiad Sroczyńskiego, tym razem z prof. Stanisławem Owsiakiem:
Cytat:Skąd się biorą te długi budżetowe? Z rozbuchanego socjalu?
- To jest popularna odpowiedź, ale tylko w połowie prawdziwa, a więc właściwie fałszywa. Rzeczywiście społeczeństwa Zachodu starzeją się, mają kłopot z demografią, co powoduje napięcia w systemach emerytur czy opieki zdrowotnej. Ale jest też druga połowa odpowiedzi. Przez ponad 30 lat - od czasów reaganomiki i thatcheryzmu - trwa obniżanie podatków dla korporacji i dużego biznesu. Od lat 80. postępowało to w USA i właściwie w całej Unii. Pod wpływem doktryny zaczęto uważać, że jedyny luz budżetowy, jakiego można szukać, znajduje się po stronie wydatków państwa. Jeśli brakuje pieniędzy na ważne społecznie cele, to trzeba z nich rezygnować, ciąć, oszczędzać, ale podatków podnosić nie wolno. Dopiero teraz Komisja Europejska konstatuje, że trzeba się wreszcie przyjrzeć dochodom budżetów. No bo jak to jest, że korporacje mają się wyśmienicie, ich zyski rosną, a jednocześnie jest coraz mniej pieniędzy na sferę publiczną? Może przyjrzyjmy się Luksemburgowi i Liechtensteinowi? Może sprawdźmy, co to jest ta słynna kanapka irlandzko-holenderska, która pozwala nie płacić? Może każmy ujawnić przepływy finansowe między oddziałami firm, sprawdźmy, gdzie księgują koszty, a gdzie dochody?
MFW wciąż obniża prognozy. Ostatnio ogłosił, że tempo wzrostu gospodarczego na świecie jest rozczarowujące, ożywienie znów może się nie udać. Dlaczego nic nie działa na gospodarkę? Ani cięcia budżetowe, ani dosypywanie pieniędzy.
- Nic nie działa - mówiąc tak, pan przesadza. Amerykanie po kryzysie 2008 roku dosypali do pieca, dodrukowali dolarów, a Europa wciąż cięła i oszczędzała. I w USA wzrost jednak powrócił. Natomiast rzeczywiście nie tak szybko, jak myśleli Amerykanie, i zupełnie nie taki, jak by chcieli.
Małpa nie skacze już do starych melodyjek.
- Trochę skacze, ale niemrawo. Główna zmiana polega na tym, że nawet jeśli pojawia się wzrost gospodarczy, to jego owoce nie trafiają do zwykłych ludzi, tylko gdzieś po drodze zostają. Kiedyś tak nie było.
Co się stało?
- Sięgamy do fundamentalnych kwestii.
Cytat:Tymczasem przy obniżaniu podatków i wprowadzeniu liniowca w tyłek dostaje w pierwszej kolejności klasa średnia: zaraz brakuje pieniędzy na szkoły, zaraz są gorsze drogi, szpitale, usługi publiczne. Bogaci, jak szkolnictwo w Polsce zrobi się bardzo złe, wyślą dzieci do Londynu, a jak w drogach będzie za dużo dziur, kupią sobie helikoptery, to średniacy są skazani na sektor publiczny. I jednocześnie klasa średnia bezmyślnie powtarza: "Obniżajmy podatki".
A dlaczego?
- Media. Kochana "Wyborcza" też. Na jednej stronie piszecie o wysokim fiskalizmie, ciemiężeniu biznesu, a dwie strony dalej o tym, że likwiduje się wiejskie szkoły i nie ma łóżek geriatrycznych w szpitalach. Brakuje połączenia.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

