Panie, pierwszy raz się z tobą zgadzam w 100%. Choć jestem młodym człowiekiem to jeszcze za mojego dzieciństwa nikogo nie dziwił widok uczniów podstawówki, którzy sami chodzili do szkoły. Chodnikiem, lasem, całą drogę. A mój ojciec to mieszkając na wsi niemałe kilometry pokonywał codziennie do szkoły.
Generalnie zauważyłem iż wtedy dzieci nie były tak bardzo uzależnione od rodziców, ewentualnie rodzice nie czuli potrzeby takiego uzależnienia. I wcale nie oznacząło to jakiegoś chodzenia samopas.
A obecnie? Mam wrażenie, że ludzie dostają pierdolca. Odwożą dzieciaki nawet z przystanków oddalonych o kilkaset metrów od domu, zwalniają się z wcześniej z pracy aby podjechać z małym tu czy tam. Nie puszczają ich nigdzie samych. Dzieci niemal nie chodzą, jedynie kursują między budynkami samochodem rodziców. I to nie jakieś brzdące ale np. dzieciaki, które lada moment skończą gimnazjum.
Zdaję sobie jednak sprawę z tego iż mieszkając obecnie w dużej metropolii może nie powinienem rozciągać moich spostrzeżeń na cały kraj. I oby tak było.
Generalnie zauważyłem iż wtedy dzieci nie były tak bardzo uzależnione od rodziców, ewentualnie rodzice nie czuli potrzeby takiego uzależnienia. I wcale nie oznacząło to jakiegoś chodzenia samopas.
A obecnie? Mam wrażenie, że ludzie dostają pierdolca. Odwożą dzieciaki nawet z przystanków oddalonych o kilkaset metrów od domu, zwalniają się z wcześniej z pracy aby podjechać z małym tu czy tam. Nie puszczają ich nigdzie samych. Dzieci niemal nie chodzą, jedynie kursują między budynkami samochodem rodziców. I to nie jakieś brzdące ale np. dzieciaki, które lada moment skończą gimnazjum.
Zdaję sobie jednak sprawę z tego iż mieszkając obecnie w dużej metropolii może nie powinienem rozciągać moich spostrzeżeń na cały kraj. I oby tak było.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
