Sofeicz napisał(a):Ja też grasowałem z moją bandą aż do torów kolejowych, gdzie podkładaliśmy zegarki pod pociągi (!) i nikt się tym nie przejmował. A jak był pożar punktu napełniania butli gazowych, to polecieliśmy oglądać fajerwerki i latające wszędzie 'torpedy'.Piąteczka, bo ja też dzieciństwo spędziłem na torach, na odcinku między Dworcem Wschodnim a stacją Olszynka Grochowska. Jednego razu o mało nie wpadłem pod manewrujący parowóz, maszynista wyskoczył, złapał mnie i przylał w dupsko (zgroza!). Ale zaraz potem się udobruchał, zaprosił mnie i kumpla do lokomotywy, pozwolił nawet zagwizdać i dosypać węgla.
Też mam wrażenie, że nasi rodzice wg dzisiejszych standardów byli wyrodni i nieodpowiedzialni.
Dzisiaj pewnie zostałby oskarżony o molestowanie, przemoc i ch... wie co jeszcze.
