Baptiste,
dlatego zaznaczyłem, że coś jest na rzeczy.
Zmienił się model rodziny, coraz więcej par ogranicza się do jednego, góra dwojga dzieci, za to mocno w nie inwestując. Można powiedzieć, choć to zabrzmi brutalnie, że wzrosła ich wartość w naszych oczach.
Ale jest coś jeszcze, zmieniła się struktura lokalnych społeczeństw. Zamiast znających się wspólnot, gdzie zawsze ktoś miał oko na dzieci sąsiada, mamy zbiorowiska obcych, mieszkających pod jednym dachem. Ludzie z jednego domu nie znają się i nie mówią sobie dzień dobry. W takich warunkach niepokój o dzieci staje się zrozumiały i uzasadniony.
dlatego zaznaczyłem, że coś jest na rzeczy.
Zmienił się model rodziny, coraz więcej par ogranicza się do jednego, góra dwojga dzieci, za to mocno w nie inwestując. Można powiedzieć, choć to zabrzmi brutalnie, że wzrosła ich wartość w naszych oczach.
Ale jest coś jeszcze, zmieniła się struktura lokalnych społeczeństw. Zamiast znających się wspólnot, gdzie zawsze ktoś miał oko na dzieci sąsiada, mamy zbiorowiska obcych, mieszkających pod jednym dachem. Ludzie z jednego domu nie znają się i nie mówią sobie dzień dobry. W takich warunkach niepokój o dzieci staje się zrozumiały i uzasadniony.

