To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 3.33
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy ateistyczny kraj byłby lepszy od zdominowanego przez religiantów?
lumberjack napisał(a):
Cytat:Skąd jest jednak w życiu ludzkim religia

Chęć wiecznego istnienia. Większość ludzi na tyle lubi istnienie, że chcieliby istnieć po śmierci, widzieć się ze swoimi zmarłymi bliskimi itd. Tak mi się wydaje. Potrzeby duchowe miałyby więc podłoże "materialne".


Cytat: filzofoia, nauka

Chęć poznania i zrozumienia materialnego świata. Pragnienie wiedzy i robienia z niej użytku do ulepszania materialnego świata to nic nadzwyczajnego, a już z pewnością nic "nadprogramowego".


Cytat:sztuka

A tego to nie wiem. Niektórzy pewnie by to wytłumaczyli tak, że sławny piosenkarz czy malarz może sobie przebierać w pacjentkach, których ma wtedy do wyboru bez liku. Sztuka byłaby więc narzędziem zwiększającym szanse prokreacji, ale w takim razie nie umiałbym wytłumaczyć dlaczego ludzie np. rysują sami dla siebie. Może po prostu mają wbudowany jakiś zmysł estetyczny, którego karmienie sprawia jakieś satysfakcjonujące doznania estetyczne Język


Cytat:Po co człowiek szuka np. miłości swojego życia, bratniej duszy i nie wystarcza mu ruchanie czego popadnie, żeby tylko zaspokoić popęd?

Bo chce się rozmnażać i wychowywać dzieci. Co w tym jest niby takiego nadzwyczajnego? 

No właśnie - piszesz o chęci poznania i zrozumienia świata, jako źródle filozofii oraz nauki - i ciekawe, że już od razu zakładasz, że jest to świat "materialny". Nauka nie zrodziła się z takiego założenia, bo realizm poznania wymaga, żeby poznawać świat bez założeń. Zakładasz poza tym - zupełnie błędnie - że tej chęci poznania towarzyszy chęć użycia wiedzy do "ulepszenia" świata - to też jest już wtórne, ponieważ pierwotnie, o czym mówił Arystoteles, celem poznania jest prawda sama w sobie. Utylitaryzm zdominował naukę jakieś 2000 lat po jej powstaniu w Grecji. Co jeszcze mówił Arystoteles - nauka powstaje zasadniczo w czasie wolnym, kiedy człowiek zaspokoi potrzeby biologiczne, wykona pracę, naje się, zabezpieczy swój byt - wtedy nie idize spać, jak zwierzę, tylko siada i rozmyśla, albo idzie na wycieczkę i reflektuje rzeczywistość wokół siebie. Oczywiście nie każdy człowiek i nie zawsze, ale marnowanie czasu wolnego na czynność tak jałową, jak medytacja i rozmyślania, jest typowo ludzkie.

Co do religii, to też myślę, że zawężasz sprawę do jakiegoś aspektu, niekoniecznie najważniejszego. Po pierwsze człowiek chce wiedzieć, kim jest i widzi, że zadanie tego pytania naturze niewiele mu wyjaśnia, bo istnieje jakaś zasadnicza i widoczna gołym okiem "niekompatybilność" człowieka i przyrody - z racji choćby nieosobowej natury tej ostatniej. W każdej chyba religii jest obecny element czegoś "wyższego" oraz intuicja, że to "coś wyższego" jest osobowe, tzn. że zrozumienie samego siebie wymaga istnienia czegoś, co niejako uzupełnia przyrodę i to, co w człowieku jest "z przyrody", czyli to co u nas cielesne.

Doszukiwanie się na siłę możliwości redukowania tego, co wyższe, do tego, co niższe, pokutuje również u El Commediante, który pisze, jakoby "człowiek pierwotny wierzył, że namalując zwierzę na ścianie jaskini zdobędzie nad nią władzę, albo stanie się tak szybki i silny jak ono" - sugerując, że sztuka wyrasta z biologii i jest jednym z narzędzi walki o byt, choć ja np. czytałem, o takim eksperymencie, że zrobiono symulację, jak mogły wyglądać malowidła jaskiniowe w świetle rozpalonego ogniska i że daje to efekt dość prymitynej, ale jednak, animacji. Więc te malowidła mogły służyć rozrywce, może o charakterze jakiegoś misterium, a nie koniecznie uprawianiu kultu siły. Z resztą faktem pozostaje również to, że zwierzęta nie ozdabiają swoich nor żadnymi wizerunkami, a sztuka jest wytworem czysto ludzkim i pojawia się wraz z człowiekiem.






Jeśli idzie o dogłębne niezrozumienie u magicvortexa, czym są nwe jakości, to na prawdę nie zamierzam po raz n-ty powtarzać, o co mi chodzi i jak nieadekwatny jest przykład NaCl. Nie ma ani jednego eksperymentu, który dowodziłby przeskok od związku chemicznego do żywego organizmu i tyle. To jest dowód negatywny na istnienie jakościowej różnicy pomiędzy jednym, a drugim i że przejście między nimi nie jest tak płynne, jak byś sobie życzył. To samo mogę powiedzieć o rzekomej moralności u zwierząt. Zwierzę można wytresować tak, żeby "wiedziało", co jest dopuszczalne, a co nie, stosując metodę kija i marchewki, czyli system kar i nagród, ale ma się to nijak do moralności wolnego człowieka, nad którym nikt z kijem nie stoi i który poznaje obiektywne kryteria dobra i zła, za pomocą rozumu, i w sposób dobrowolny zgadza się pewnych określonych zasad przestrzegać - nawet wbrew swemu interesowi, czy skłonnościom.


Co do dowodu na niematerialnego ducha - to oczywiście taki dowód nie może być naukowy, w sensie nauk pozytywnych, no bo włąsnie ten duch jest niematerialny, czyli nieuchwytny empirycznie. Natomiast faktem pozostaje to, że istnieje np. w człowieku, czy zwierzęciu, czy roślinie jakiś jeden konkretny czynnik organizujący, realizujący i determinujący wszystkie ich składniki i działania w jedną spójną całość. U człowieka jest jeden podmiot trawienia, chodzenia, mówienia, myślenia, czy wchodzenia w relacje z innymi ludźmi. To "coś" jest nazywane tradycyjnie "duszą". Idiota może sobie znów wątpić w realne istnienie "duszy", natomiast chyba nie powinien wątpić w realność swojej podmiotowości oraz realność słów "ja" i "moje" w odniesieniu do własnych aktów - od fizjologii, aż po myślenie. A skoro jestśmy przy myśleniu - no to pojęcia, które stanowią jego treść, czy sam akt rozumowania nie są materialne, więc nie mogą być zapodmiotowane w samej materii, która z resztą nie jest zdolna do tworzenia pojęć czy innej formy transcendowania samej siebie - a więc ludzka dusza nie może być materialna, ani pochodzić od materii. A skoro nie pochodzi od materii, to nie ma podstaw by twierdzić, że dusza jest tak samo śmiertelna, jak ciało ludzkie i że rozpada się wraz z nim.


Idąc dalej - dziwi mnie magicvortexowe lekceważenie dla "chłopskiego rozumu", choć myślę, że skoro raz wpadł w abstrakcjonizm, który podbudowuje koncepcję ewolucji, ma ku temu naturalną skłonność. Jako że jesteśmy w temacie organizacji struktury państwowej, to chyba wolno mi tu przywołać historyczne dowody na to, na jekie manowce wiedzie ewolucjnistyczne ujmowanie każdego bytu, w tym człowieka, jako procesu, a nie tak, jak podpowiada zdrowy chłopski rozum - jako konkretnego bytu o konkretnej, niezmiennej co do istoty, tożsamości. Historia pokazała, jak kończy się procesualna antropologia, traktująca człowieka jako pół-produkt, surowiec, który można przetwarzać i zmieniać jego naturę w celu "budowy nowego człowieka". Zasadniczo nasz wybór jest właśnie taki - albo zdroworozsądkowo poznajemy człowieka takim, jakim jest i dopasowujemy świat do niego, albo - na bazie idealistycznych rojeń - stwierdzamy, że nie ma żadnej stałej "natury ludzkiej", żadnej ludzkiej tożsamości i można człowieka kształtować, jak plastelinowego ludzika, trzeba tylko rozpoznać prawidła owego kształtowania i wieść ludzkość ku świetlanej przyszłości. To jest kwintesencja racjonalistycznych utopii, które mają rzekomo naukową podstawę właśnie w koncepcji ewolucji - ale trzeba przyznać, że rzeczywiście logicznie z niej wynikają.

Ja nie mam takiej ambicji, żeby teraz przystawać do obozu genderowo-eugenicznego, który jest najnowszym wcieleniem ewolucjonizmu w dziedzinie nauk społeczno-zoologicznych i mogę się tylko cieszyć, że nic mnie do tego wewnętrznie nie zmusza, np. "naukowy" światopogląd, do którego tak bardzo lubią przyznawać się ateiści.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Czy ateistyczny kraj byłby lepszy od zdominowanego przez religiantów? - przez bbb - 26.05.2015, 04:01

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości