idiota napisał(a): Możesz sobie dziękować, niemniej fakty są takie, że jedno co robisz to powtarzasz w kółko swoje pierwotne stanowisko nie zważając na nic co by z nim wchodziło w sprzeczność.
rozumiem, żeś jest mocno przekonany do swojego zdania, jednak innych ten stan rzeczy nie przekonuje.
Powtarzam w kółko, bo najwyraźniej nie dociera
Juz chyba z tydzień próbuję podać, jak należy zrozumieć zmianę jakościową i dziwię się, że trzeba wyjaśniać tutaj takie oczywistości, że żywy organizm jest czymś właśnie jakościowo odmiennym od martwej materii, albo że to, co stanowi treść życia ludzkiego nie jest redukowalne do biologii, bo nie da się zredukować do biologii nawet całej tej dyskusji, nie mówiąc już o namyśle nad samym sobą, który przekracza nie tylko biologię, ale i całą materię - nawet cała suma wszystkich naszych doświadczeń - z konieczności związanych ze światem zewnętrznym - nie określa nas całkowicie, bo zawsze możemy zreflektować nasze dotychczasowe życie i stwierdzić, że moglibyśmy je przeżyć zupełnie inaczej.Mamy więc określone "ja", które jest podmiotem, z którego "wypływają" wszystkie nasze akty - od biologicznych, po psychiczne (duchowe), a więc mamy duszę - to jest podstawowe doświadczenie każdego zdrowego człowieka, które w świetle ideologii materializmu "nie istnieje", albo jest co najwyżej "epifenomenem" procesów przemiany materii, choć takie postawienie sprawy jest absurdem, bo materia musiałaby w myśleniu transcendować samą siebie, a poza tym nikt jak dotąd nie potrafi wyjaśnić w sposób sensowny, w jaki sposób jest możliwe, aby bezmyślna materia zaczęła myśleć "sama z siebie" (oczywiście poza niczym nie uzasadnioną ekstrapolacją takich faktów, że Na+Cl daje NaCl i sugestią, że świadomość czy intelekt powstaje dokładnie w ten sam sposób).
Jeżeli doświadczenie zapodmiotowania wszystkich aktów "moich" - od oddychania, jedzenia, chodzenia, po myślenie, dokonywanie wyborów i działanie - w jednym "ja" jest "nieweryfikowalne", no to ja już nie wiem, co jest dla Was weryfikowalne. Czy kolega idiota, albo magicvortex ma poczucie, że to wszystko pochodzi zewnątrz, albo że tego nie ma? Podawanie przykładu ludzi chorych psychicznie jest tu tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę - właśnie tym różnią się ludzie chorzy od zdrowych, że mają zaburzenie poczucia podmiotowości swoich własnych aktów. Kryterium normalności jest spójność "ja" i jednocześnie zdolność do transcendowania wszystkiego, co z tego "ja" "wypływa" - jak już pisałem, nie jesteśmy sumą własnych aktów i nie ma w nas żadnej determinacji właściwej dla materii, czy biologii, jesteśmy "ponad to". To już wystarczy, żeby zanegować cały materialistyczny abstrakcjonizm, który jest po prostu sprzeczny z codziennym doświadczeniem transcendowania wszystkiego, co "przyrodnicze" i biologiczne.

