magicvortex napisał(a): Podsumowując:
- Zakładasz że determinizm oznacza brak konfliktów wewnętrznych. Co jest bzdurą.
- Twierdzisz że odrzucenie twoich bezpodstawnych twierdzeń o duszy oznacza odrzucenie wszystkiego. Co jest jeszcze większą bzdurą.
- Twierdzisz również że jeśli ludzkość ma jakiś nierozwiązywalny dylemat to przestaje istnieć.
Moim zdaniem od samego początku mylisz porządki i dlatego porównujesz sprzeczność pomiędzy tym, co podpowiada rozum, a popędami do chwilowej sprzeczności pomiędzy samymi popędami. To że chcę jednocześnie jeść i spać działa tylko w danym momencie, jednoczesność tych dwóch potrzeb nie jest nieustanna i kiedyś się kończy. Natomiast sprzeczność pomiędzy wiernością, a niewiernością nigdy się nie kończy, bo to są dwie absolutnie wykluczające się drogi właśnie duchowa i cielesna.
Oczywiście nie dowodzi to wolności woli, choć w jakimś stopniu ją umożliwia, było to tylko nawiązanie do moich wcześniejszych prób wykazania, że dusza jest czymś osobnym wobec ciała. Co do samej wolności woli, to wybór juz chyba został w naszej rozmowie jasno skonkretyzowany - Wolność naszej woli jest wewnętrznym doświadczeniem każdego zdrowego człowieka, można jej przeciwstawić jedynie jakieś tajemnicze czynniki, które są rzeczywistym "centrum dowodzenia", a nam się nasza wolność tylko wydaje. To jest oczywiście goły sceptycyzm, do którego można dorabiać jakieś mgliste uzasadnienie, ale nic ponad to. Sceptycyzm sam w sobie donikąd nie prowadzi, jest jałowy i mając do wyboru zwątpienie, albo zaufanie własnemu doświadczeniu - wybieram to drugie, zgodnie z głosem rozsądku.
Nie wiem, dlaczego nie jesteś w swoim myśleniu konsekwentny i milcząco zakładasz, że sceptycyzm wobec istnienia własnej wolności, nie wiąże się ze sceptycyzmem wobec wszystkiego innego, np. własnego rozumu i/lub zmysłów? Jeżeli wolność nam sie tylko wydaje, to czemu nie myśl, albo to, co widzimy? Można w nie zwątpić równie łatwo, jak w wolność woli (w zmysły wątpił już Kartezjusz, w rozum wątpi dzisiaj cały świat) - i zwątpiwszy we własną duszę jesteś na najlepszej drodze, żeby właśnie to zrobić.
Co do ostatniej rzeczy - ludzkość jako ludzkość nigdy nie zwątpiła we wszystko, a wszelki postęp był dotychczas możliwy właśnie dzięki temu, że człowiek zawsze jakoś widział sens w tym żeby rano wstawać i brać się do roboty, tj. walczyć o swoje przetrwanie. Więc w sensie praktycznym problem jest rozstrzygnięty - ludzie powszechnie wierzą w istnienie i sensowność rzeczywistości, we własne sprawstwo, czyli wolność woli (bez tego nie ma pojęcia odpowiedzialności, która jest fundamentem wszelkiego prawa), itd. Powszechność takich przekonań dowodzi, że są ewolucyjnie korzystne, więc szach-mat ateiści. Oczywiście teoretycy, swoją drogą, mogą sobie problem roztrząsać w nieskończoność, tylko że właśnie tutaj jest też pole do popisu dla wariatów, którzy mogą teoretycznie uzasadniać, że wolności nie ma, albo że świat w ogóle nie istnieje i nie można wszystkiemu wierzyć bezkrytycznie, np. Dawkinsowi, który takie bzdury wygaduje publicznie.


