Patton
Film o chyba największym zwyrolu IIWŚ. O generale, który wierzył, że jest reinkarnacją uczestników największych bitew z historii ludzkości. Bał się, że wojna dobiegnie końca zanim odegra w niej znaczną rolę. Jednocześnie ze swoimi żołnierzami, otrzymanymi wbrew większości dowództwa, za wstawiennictwem prezydenta, Eisenhowera, dokonywał rzeczy, o jakich nikomu wcześniej się nie śniło. Jego 3. Armia odniosła więcej zwycięstw niż jakakolwiek tej wielkości amerykańska jednostka w historii.
Tyle o postaci. A o filmie? Pierwsza połowa jest wyborna. Opowiada o kierowaniu przez generała wojskami Amerykanów w Afryce i na Sycylii. Film zaczyna się jego przemową, która jest najlepszym fragmentem filmu, tzw. "instant memem". Widzimy człowieka jakby wyjętego z czasów rzymskiego imperium, inteligentnego, oczytanego, lecz całkowicie pozbawionego tolerancji dla słabości charakteru. On sam, a przeciwko niemu nie Niemcy - tych rozwala z łatwością, ale inni dowódcy, z którymi jakoś trzeba współpracować.
Druga połowa jest słabsza, ale można na to przymknąć oko, bo to w końcu film biograficzny, który stara się trzymać historii życia tego człowieka. Tylko jedna interwencja scenarzysty mnie dziwi. Generał Patton nie zginął w bitwie, jak pragnął. Został potrącony przez samochód tuż po zakończeniu IIWŚ. Jednak w filmie zostaje uratowany i odchodzi w dal... Licencja poetica, w sumie całkiem fajna.
Film o chyba największym zwyrolu IIWŚ. O generale, który wierzył, że jest reinkarnacją uczestników największych bitew z historii ludzkości. Bał się, że wojna dobiegnie końca zanim odegra w niej znaczną rolę. Jednocześnie ze swoimi żołnierzami, otrzymanymi wbrew większości dowództwa, za wstawiennictwem prezydenta, Eisenhowera, dokonywał rzeczy, o jakich nikomu wcześniej się nie śniło. Jego 3. Armia odniosła więcej zwycięstw niż jakakolwiek tej wielkości amerykańska jednostka w historii.
Tyle o postaci. A o filmie? Pierwsza połowa jest wyborna. Opowiada o kierowaniu przez generała wojskami Amerykanów w Afryce i na Sycylii. Film zaczyna się jego przemową, która jest najlepszym fragmentem filmu, tzw. "instant memem". Widzimy człowieka jakby wyjętego z czasów rzymskiego imperium, inteligentnego, oczytanego, lecz całkowicie pozbawionego tolerancji dla słabości charakteru. On sam, a przeciwko niemu nie Niemcy - tych rozwala z łatwością, ale inni dowódcy, z którymi jakoś trzeba współpracować.
Druga połowa jest słabsza, ale można na to przymknąć oko, bo to w końcu film biograficzny, który stara się trzymać historii życia tego człowieka. Tylko jedna interwencja scenarzysty mnie dziwi. Generał Patton nie zginął w bitwie, jak pragnął. Został potrącony przez samochód tuż po zakończeniu IIWŚ. Jednak w filmie zostaje uratowany i odchodzi w dal... Licencja poetica, w sumie całkiem fajna.

