Komando
Chyba najlepsze co powstało z całego "kina twardzieli" lat 80. Film ma najciekawszy ze znanych mi wstępów do akcji z tego okresu. Arnold przeprowadza autentyczne śledztwo, które chociaż naiwne to można śledzić z ciekawością. Reżyser udowadnia tutaj, że potrafi kręcić różne sceny akcji, a pretensjonalność reszty filmu to dla niego zabawa. Postaci też są ciekawe, szczególnie jego filmowa partnerka przypadła mi do gustu. Nawet wielki zły na końcu jest interesujący.
Co nie przeszkadza temu filmowi być totalną sztampą śmiało zahaczajacą o parodię. Ten film jest pięknie głupi - wie że jest głupi i w ramach tej głupoty własnej pokazuje nam sceny, które cieszą oczy. Takie jak ostateczny rozpierdol w drugiej scenie filmu. Kiedy Arnold ubiera się do walki w rytm muzyki elektro. Kiedy Arnold biega z wyrzutnią rakiet po całej wyspie tylko po to, by z niej wystrzelić w zupełnie losowym miejscu i porzucić ją tamże. Kiedy setki bedgajów strzelają do Arnolda stojącego na środku placu i nie mogą trafić, a on zabija czternastu gości czterema nabojami. Kiedy wysadza cały kompleks koszar nie patrząc na niego.
No i te one-linery. Tak niemiłosiernie głupie, ale też tak genialne, że Vin Diesel niech się schowa. Dobra, koniec moich zachwytów. Jeden z moich ulubionych filmów lat 80.
Chyba najlepsze co powstało z całego "kina twardzieli" lat 80. Film ma najciekawszy ze znanych mi wstępów do akcji z tego okresu. Arnold przeprowadza autentyczne śledztwo, które chociaż naiwne to można śledzić z ciekawością. Reżyser udowadnia tutaj, że potrafi kręcić różne sceny akcji, a pretensjonalność reszty filmu to dla niego zabawa. Postaci też są ciekawe, szczególnie jego filmowa partnerka przypadła mi do gustu. Nawet wielki zły na końcu jest interesujący.
Co nie przeszkadza temu filmowi być totalną sztampą śmiało zahaczajacą o parodię. Ten film jest pięknie głupi - wie że jest głupi i w ramach tej głupoty własnej pokazuje nam sceny, które cieszą oczy. Takie jak ostateczny rozpierdol w drugiej scenie filmu. Kiedy Arnold ubiera się do walki w rytm muzyki elektro. Kiedy Arnold biega z wyrzutnią rakiet po całej wyspie tylko po to, by z niej wystrzelić w zupełnie losowym miejscu i porzucić ją tamże. Kiedy setki bedgajów strzelają do Arnolda stojącego na środku placu i nie mogą trafić, a on zabija czternastu gości czterema nabojami. Kiedy wysadza cały kompleks koszar nie patrząc na niego.
No i te one-linery. Tak niemiłosiernie głupie, ale też tak genialne, że Vin Diesel niech się schowa. Dobra, koniec moich zachwytów. Jeden z moich ulubionych filmów lat 80.

