Nerwomancjusz napisał(a): Sprawa jest prosta. Zlikwidować zasiłki a przy chęci osiedlenia wymóc konieczność podjęcia pracy lub podniesienia swojego stopnia edukacji. A najlepiej i to i to zaimplementowac jednocześnie. Na początku w obozach przejściowych żeby się nie rozpełzli a potem kto zda odpowiednie testy tego z otwartymi rękoma witamy.To akurat nie jest takie proste. Uchodźcy to często ludzie, którzy nie potrafią nawet się podpisać, o znajomości języka nie wspominając. Nie ma też pojęcia o realiach życia w Polsce. Nie ma mowy o to, żeby bez pomocy dała sobie radę w polskiej szkole czy na studiach albo znalazła pracę. Potrzebne są przede wszystkim dobre programy integracyjne oraz rozliczanie tego, jak uchodźcy z nich korzystają. Jakiś zasiłek na początek jest niezbędny, bo zanim znajdą pracę, musza jakoś sobie radzić w tej chwili nie są to zresztą kokosy (zresztą nie powinny być), tylko 700 zł przez dwa lata. Nie można też pozamykać tych ludzi w odizolowanych obozach, bo nie nauczą się, jak się żyje w Polsce. Należy też bez hurraoptymizmu ocenić, ilu ludziom jesteśmy w stanie pomóc w ten sposób i skoncentrować się na tych, którzy wykazują duży potencjał integracyjny.
To co piszesz o zasiłkach, ma zastosowanie raczej do imigrantów zarobkowych, którzy przyjeżdżają nie dlatego, że grozi im śmierć w kraju pochodzenia, tylko z przyczyn ekonomicznych. Moim zdaniem to dość absurdalne, udzielać im jakiejś szczególnej pomocy - jeśli jest zapotrzebowanie na ich pracę, to niech jej szukają i tyle. Tutaj pojawia się jednak pewna pułapka. Jeżeli pojawi się dużo ludzi, których miejscowa ludność będzie traktowała jako tanią siłę roboczą, to za jakiś czas będziemy mieli z jednej strony miejscowych, którzy nadal będą uważali imigrantów zarobkowych i ich potomstwo za tanią siłę roboczą, a z drugiej ludzi, którzy będą aspirowali do stania się kimś więcej. Jeśli wciąż będą traktowani tylko jak tania siła robocza, jest duże prawdopodobieństwo, że nie staną się lojalnymi obywatelami. Ogólnie podstawą udanej integracji jest stworzenie sytuacji równowagi, gdy imigranci z jednej strony mogą zachować swoją pierwotną tożsamość i jednocześnie czuć się pełnoprawnymi obywatelami kraju przyjmującego, a z drugiej nie włażą gospodarzom na głowę. W praktyce bywa to trudne, bo niektórzy czują, że ich tożsamość jest zagrożona, gdy na przykład nie pozwala im się na obrzezanie córek. Zbyt duże grupy też nie będą się integrowały. Dlatego do przyjmowania przybyszów w odległych nam kulturowo obszarów należy podchodzić bardzo ostrożnie.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

