Jeden z moich bliższych znajomych na studiach jest uchodźcą z Iranu, gdzie w tym momencie grozi mu kara śmierci. Gdy uciekał zatrzymał się na parę lat na Ukrainie, pracował w różnych zawodach, uczył się języka. Teraz przyjechał do Polski, gdyż sytuacja polityczna na Ukrainie trochę go przerosła. Uczy się języka na własną rękę, poszedł na studia, które opłaca z własnej kieszeni, podejmuje się różnych prac dorywczych, czasem układa towary w supermarkecie, wieczorami sprząta w hotelu, etc. Gdy go poznałam wtrącał czasem słowo czy dwa po polsku, teraz po 1,5 roku jesteśmy w stanie normalnie podtrzymać rozmowę w moim języku, nawet jeśli czasem myli końcówki czy brakuje mu słowa. Przemiły człowiek, bardzo się stara. Również chce kiedyś wyjechać na Zachód, ale jak sam mówi dopiero jak trochę tu popracuje i nauczy się zawodu.
Tym bardziej widząc na jego przykładzie, że się da, obrzydza mnie obserwowanie tych setek tysięcy cwaniaków prących przed siebie po socjal i lepsze życie cudzym kosztem. Ludzie uciekający przed wojną nie kładliby się na węgierskich torach protestując przeciwko azylowi na Węgrzech, bo oni chcą do Niemiec. Nie świeciliby smartfonami, drogą biżuterią i markowymi ubraniami, nie niszczyliby miast, do których zostali wpuszczeni, nie wyrzucaliby oferowanej im żywności.
Mi serce stwardniało na tych ludzi już dawno. Jedyne rozwiązanie, które uważam za słuszne to zawracać każdą łódź i deportować każdego, który odmówi pracy, nauki języka lub popełni najmniejsze nawet przestępstwo. Uchodźców przyjmować można wyselekcjonowanych (tj. autentycznie potrzebujących pomocy i azylu), chętnych do asymilacji i niewybrzydzających, nie wiem czemu w pakiecie zgodziliśmy się na bandę roszczeniowego bydła.
Tym bardziej widząc na jego przykładzie, że się da, obrzydza mnie obserwowanie tych setek tysięcy cwaniaków prących przed siebie po socjal i lepsze życie cudzym kosztem. Ludzie uciekający przed wojną nie kładliby się na węgierskich torach protestując przeciwko azylowi na Węgrzech, bo oni chcą do Niemiec. Nie świeciliby smartfonami, drogą biżuterią i markowymi ubraniami, nie niszczyliby miast, do których zostali wpuszczeni, nie wyrzucaliby oferowanej im żywności.
Mi serce stwardniało na tych ludzi już dawno. Jedyne rozwiązanie, które uważam za słuszne to zawracać każdą łódź i deportować każdego, który odmówi pracy, nauki języka lub popełni najmniejsze nawet przestępstwo. Uchodźców przyjmować można wyselekcjonowanych (tj. autentycznie potrzebujących pomocy i azylu), chętnych do asymilacji i niewybrzydzających, nie wiem czemu w pakiecie zgodziliśmy się na bandę roszczeniowego bydła.
"- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."
