Sofeicz napisał(a): Skoro powołujesz się na ten dokument sprzed 23 lat, to chyba powinieneś sam zauważyć, że w międzyczasie sytuacja uległa zasadniczej zmianie.
Prezydentura Obamy, to właściwie wycofywanie się z doktryny Wolfowitza.
Stosunki USA-Izrael nigdy wcześniej nie były tak lodowate (pamiętny tour Netaniahu po Izbie Reprezentantów z pominięciem administracji prezydenta). Obamie dostaje się za brak przywództwa i spuszczania bombek na głowę każdego nieprawomyślnego.
Wychodzi na to, że sam Putin & Co. wpycha Obamę w buty Wolfowitza.
Każde imperium ma swoja doktrynę. Realizacja doktryny zależy od możliwości w danym momencie. Obecnie USA mają kłopoty, armia jest zmniejszana. Imperia rozrastają się albo upadają, stąd doktryna pozostaje aktualna mimo jej lekkiego zawieszenia. Interesy imperialne są zawsze aktualne dla każdego imperium.
USA rozluźniają nieco więzy z Izraelem, lecz jest raczej chwilowe. Obama krzywo patrzy na Izrael dopiero pod koniec drugiej kadencji, kiedy mu już wszystko "wisi". Naturalna genetyczna (patrz historia) wręcz niechęć" ordżianlych afrikanerów" do środowisk żydowskich plus niezgodność polityczna spowodowały pewien rozdźwięk. Na marginesie Obama odwdzięczał się Netjanahu za numery w Izbie Reprezentantów podczas kampanii wyborczej w Izraelu, wspierając jego przeciwników, bez skutku co prawda.
Tyle personam, pozostaje pragmatyka. Neokonserwartyści w razie zwycięstwa sprzęgną się znowu bardziej z Izraelem, nawet Hilaria jest środowiskom lobby bardzo bliska. Po za tym im gorsze stosunki USA- Izrael, tym lepsze Rosja - Izrael, co widać po dwóch wizytach Natjanahu w Moskwie w ciągu niecałych trzech lat. To ostatnie będzie decydujące.
Jest jeszcze trzecia możliwość. Lobby żydowskie w USA dojdzie do wniosku, że nie da się dalej wspierać Izraela ze wszystkimi konsekwencjami z tego wynikającymi. Ale to już inna bajka.
Cytat:Ale przecie Gladiator to wie.
Ale przecie Sofeicz to wie, że Gladiator ma racje.
P.S. Zasadnicza treść mojego porzedniego postu została pominięta, czeka nadal na komentarz.

