Gladiator,
Niby co nie zachodzi co ja pisałam, że zachodzi?
Kłócisz się chyba ze zdaniem, które jest w Twojej wyobraźni, nie w moim poście, a ja wolałabym, żebyś się odnosił do mojej opinii, a nie do tego, jak ją sobie wyobrażasz.
Ja napisałam: państwa o najwyższym stopniu zadowolenia z życia ich mieszkańcow to państwa wielonarodowościowe, a co za tym idzie, wielokulturowe.
Ty napisałeś: Te rzeczy występują obok siebie
Ty nawet jak się ze mną zgadzasz to się ze mną nie zgadzasz ;)
A teraz do drugiej części: Te rzeczy występują obok siebie, lecz nie wywierają na siebie wpływu
Ja nie pisałam o wpływaniu, tylko o występowaniu równocześnie. Na pytanie czy i jaki wpływ te zjawiska mają na siebie, odpowiedź zapewne byłaby bardzo złożona. Ty kwitujesz: nie mają wpływu - bez uzasadnienia, oczywiście. Takie zdania bez uzasadnienia, bez urazy, żadnego sensu nie mają. Jak się wysilisz na jakieś minimum konkretów, to możemy o tym porozmawiać.
Przejrzałam zaproponowaną przez Ciebie lekturę. Jest ona o społeczeństwach indywidualistycznych i kolektywistycznych i postrzeganiu jednostki w tych społeczeństwach. Jak zalinkowany przez Ciebie tekst ma poprzeć Twoje tezy? Mógłbyś przytoczyć, proszę, fragmenty, które mają to robić? Imo nie widzę związku między tematem naszej rozmowy a tekstem.
Oczywiście, że otoczenie ma wpływ na wygodę życia. Jeśli będę miała w najbliższym sąsiedztwie rodzinę z dziećmi, które ciągle, przepraszam za dosadność określenia, drą ryja, to mój komfort życia spadnie. Wiem o czym mówię, bo miałam takich sąsiadów. Rdzennych Brytyjczyków, białych, ba - nawet nie na zasiłku. I drące ryja przez cały boży dzień dzieci będą zmniejszać mój komfort, niezależnie od tego, czy są białe, czarne, pomarańczowe, muzułmańskie, protestanckie, katolickie czy ateistyczne.
Jesli mam za sąsiadów spokojnych ludzi, niehałasujących, niesyfiarzy, to mi zwisa i powiewa ich kolor skóry czy wyznanie. Czy nawet strój. A jeśli napiszesz, że muzułmanie z natury swojej są hałaśliwymi syfiarzami - no to nie pozostanie mi nic innego, jak pokręcić głową i zakończyć rozmowę.
Cytat:Nic takiego nie zachodzi. Równie dobrze można by pisać, że szeroko rozumiana tolerancja dla dewiacjii seksualnych jest powodem zamożności Skandynawii. Te rzeczy występują obok siebie, lecz nie wywierają na siebie wpływu.
Niby co nie zachodzi co ja pisałam, że zachodzi?
Kłócisz się chyba ze zdaniem, które jest w Twojej wyobraźni, nie w moim poście, a ja wolałabym, żebyś się odnosił do mojej opinii, a nie do tego, jak ją sobie wyobrażasz.
Ja napisałam: państwa o najwyższym stopniu zadowolenia z życia ich mieszkańcow to państwa wielonarodowościowe, a co za tym idzie, wielokulturowe.
Ty napisałeś: Te rzeczy występują obok siebie
Ty nawet jak się ze mną zgadzasz to się ze mną nie zgadzasz ;)
A teraz do drugiej części: Te rzeczy występują obok siebie, lecz nie wywierają na siebie wpływu
Ja nie pisałam o wpływaniu, tylko o występowaniu równocześnie. Na pytanie czy i jaki wpływ te zjawiska mają na siebie, odpowiedź zapewne byłaby bardzo złożona. Ty kwitujesz: nie mają wpływu - bez uzasadnienia, oczywiście. Takie zdania bez uzasadnienia, bez urazy, żadnego sensu nie mają. Jak się wysilisz na jakieś minimum konkretów, to możemy o tym porozmawiać.
Cytat:Najpierw może to do lektury. Skandynawowie bardzo homogeniczni kulturowo żyją obok kultur im zaimportowanych, co przy wysokim standardzie życia pozwala utrzymać się w kwantyfikatorach szczęścia. Bez wielkiej psychologii już, na wygodę życia wpływ ma otoczenie. W naturalny sposób poszczególne grupy kulturowo ciągną do siebie, zamieszkując określone dzielnice. Każdy woli mieć koło siebie ludzi podobnie myślących i zachowujących się, co zupełnie naturalne.
Przejrzałam zaproponowaną przez Ciebie lekturę. Jest ona o społeczeństwach indywidualistycznych i kolektywistycznych i postrzeganiu jednostki w tych społeczeństwach. Jak zalinkowany przez Ciebie tekst ma poprzeć Twoje tezy? Mógłbyś przytoczyć, proszę, fragmenty, które mają to robić? Imo nie widzę związku między tematem naszej rozmowy a tekstem.
Oczywiście, że otoczenie ma wpływ na wygodę życia. Jeśli będę miała w najbliższym sąsiedztwie rodzinę z dziećmi, które ciągle, przepraszam za dosadność określenia, drą ryja, to mój komfort życia spadnie. Wiem o czym mówię, bo miałam takich sąsiadów. Rdzennych Brytyjczyków, białych, ba - nawet nie na zasiłku. I drące ryja przez cały boży dzień dzieci będą zmniejszać mój komfort, niezależnie od tego, czy są białe, czarne, pomarańczowe, muzułmańskie, protestanckie, katolickie czy ateistyczne.
Jesli mam za sąsiadów spokojnych ludzi, niehałasujących, niesyfiarzy, to mi zwisa i powiewa ich kolor skóry czy wyznanie. Czy nawet strój. A jeśli napiszesz, że muzułmanie z natury swojej są hałaśliwymi syfiarzami - no to nie pozostanie mi nic innego, jak pokręcić głową i zakończyć rozmowę.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.

