lumberjack,
Większość mieszkańców Unii rozumie, że ten milion uchodźców przebywających na terenie Unii sam z siebie nie zniknie, ani się nie rozpłynie. Coś trzeba z nimi zrobić i coś trzeba zrobić z kolejnymi milionami będącymi w drodze do Europy.
Tylko my w Polsce uważamy, że to nie jest nasz problem. A zwłaszcza uważają tak politycy głównych partii. I tu pojawia się kwestia oceny etycznej ich zachowania i kwestia ich umiejętności prawidłowej oceny sytuacji.
Gdyby kilka milionów Europejczyków wygnano z domów i skazano na poniewierkę, sądzę, że większość z nas byłaby głęboko przejęta tym faktem i byłaby gotowa do niesienia im pomocy. Dlaczego inaczej podchodzimy do Syryjczyków? Czyżby wyznawana przez nich religia przekreślała w naszych oczach ich człowieczeństwo? I dawała nam dyspensę od konieczności pomagania?
Drugą sprawą jest chowanie głowy w piasek przez naszych polityków. Problem imigracyjny jest problemem każdego mieszkańca Europy, choćby dlatego, że grozi rozpadem Unii. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że został on świadomie wywołany przez Putina w celu przetestowania spoistości i odporności unijnej struktury. W tym kontekście, ci politycy, którzy szerzą anty imigrancką i anty unijną fobię, są jego wspólnikami i sojusznikami.
Ale jest coś jeszcze, to dopiero początek ludzkiej fali zalewającej nasz kontynent. Żadne państwo w pojedynkę nie poradzi sobie w przyszłości z tym problemem. Może to zrobić jedynie stabilna i solidarna UE, stwarzając wspólny system obrony unijnych granic i wprowadzając wspólne polityki mające ułatwiać asymilację przybyszów. W tym, przekazanie im wiedzy o naszych systemach wartości i naszym prawie.
Możemy się odciąć, i od Unii, i od obcych, ale w dłuższej perspektywie poniesiemy tego konsekwencje. Choćby w postaci nienawiści biednych i porzuconych, do bogatych i sytych, zamkniętych w swoich bezpiecznych fortecach. Rzecz w tym, że czasem będziemy musieli opuścić ich mury i zderzyć się z realiami rzeczywistego świata.
Cytat:Czy odróżniasz kogoś kto nie narzucając się puka do twych drzwi i prosi o pomoc od kogoś kto wyważa z buta drzwi do twojego mieszkania i domaga się (a nie prosi) od ciebie wsparcia?Zastanówmy się z czym naprawdę mamy do czynienia w przypadku kryzysu imigracyjnego. Blisko granic Europy od kilku lat trwają konflikty wyrzucające z miejsc zamieszkania miliony ludzi. Nie zajmujemy się nimi, otępieni codzienną papką informacyjną zalewającą nasze mózgi coraz nowymi obrazami dramatów z całego świata. Tymczasem w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, w Syrii, okrutna wojna domowa zmusiła do emigracji miliony ludzi, zapełniających obozy uchodźców w Turcji i Libanie. Inni pokonują Saharę, by dotrzeć do "raju" jakim w ich oczach jest bogata Europa, płacąc życiem za przekraczanie Morza Śródziemnego. Tylko w tym roku do Europy przybyło ok. milion takich uciekinierów. Mamy ich już w środku, w Unii, a kraje graniczne pozostawione samymi sobie starają się podrzucić ten gorący kartofel innym.
Większość mieszkańców Unii rozumie, że ten milion uchodźców przebywających na terenie Unii sam z siebie nie zniknie, ani się nie rozpłynie. Coś trzeba z nimi zrobić i coś trzeba zrobić z kolejnymi milionami będącymi w drodze do Europy.
Tylko my w Polsce uważamy, że to nie jest nasz problem. A zwłaszcza uważają tak politycy głównych partii. I tu pojawia się kwestia oceny etycznej ich zachowania i kwestia ich umiejętności prawidłowej oceny sytuacji.
Gdyby kilka milionów Europejczyków wygnano z domów i skazano na poniewierkę, sądzę, że większość z nas byłaby głęboko przejęta tym faktem i byłaby gotowa do niesienia im pomocy. Dlaczego inaczej podchodzimy do Syryjczyków? Czyżby wyznawana przez nich religia przekreślała w naszych oczach ich człowieczeństwo? I dawała nam dyspensę od konieczności pomagania?
Drugą sprawą jest chowanie głowy w piasek przez naszych polityków. Problem imigracyjny jest problemem każdego mieszkańca Europy, choćby dlatego, że grozi rozpadem Unii. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że został on świadomie wywołany przez Putina w celu przetestowania spoistości i odporności unijnej struktury. W tym kontekście, ci politycy, którzy szerzą anty imigrancką i anty unijną fobię, są jego wspólnikami i sojusznikami.
Ale jest coś jeszcze, to dopiero początek ludzkiej fali zalewającej nasz kontynent. Żadne państwo w pojedynkę nie poradzi sobie w przyszłości z tym problemem. Może to zrobić jedynie stabilna i solidarna UE, stwarzając wspólny system obrony unijnych granic i wprowadzając wspólne polityki mające ułatwiać asymilację przybyszów. W tym, przekazanie im wiedzy o naszych systemach wartości i naszym prawie.
Możemy się odciąć, i od Unii, i od obcych, ale w dłuższej perspektywie poniesiemy tego konsekwencje. Choćby w postaci nienawiści biednych i porzuconych, do bogatych i sytych, zamkniętych w swoich bezpiecznych fortecach. Rzecz w tym, że czasem będziemy musieli opuścić ich mury i zderzyć się z realiami rzeczywistego świata.

