O co ci chodzi idiota? Ponieważ nie pokazali tego na filmie / nie oglądałam tego na filmie to próbuję sobie wyobrazić. Co mają do tego leki? Jakie leki?
W kryminałach, które czytałam jako dziecko, pokazywano, że detektyw szuka śladów i stara się odtworzyć przebieg zdarzenia ze szczegółami.
Bardzo lubiłam Sherlocka Holmesa i jego przyjaciela Watsona który nie był nadęty i Sherlocka podziwiał nie przejmując się jego uszczypliwym tonem.
Co jest złego w postawie detektywistycznej w stosunku do religii?
Dodane:
Dziwi mnie, że się jeszcze w 2015 roku takie rzeczy o spadaniu jagód "z nieba" plecie jeśli się je dalej plecie.
W czasach tych pielgrzymów (a nawet późniejszych) domniemywano, że niebo jest w chmurach a piekło pod ziemią.
Jeśli coś zesłał Bóg to powinien to zrzucać ( bez spadochronów - bo ludzie mieli słabą wyobraźnię) z chmur czyli nieba.
Dzisiaj gdyby się pojawił jakiś czarodziej albo Bóg ( bo postaci te mają inny klimat) to zrzucanie jagód albo zupy grzybowej z 10 metrów nad gruntem wyglądało by trochę dziwnie.
Może część katoli by spytała jaki to ma sens, że ludziom pokazała się matka boska i powiedziała, że z nieba zaraz spadną dla ludzi jagody albo zupa grzybowa?
Że niby ludzie zobaczą że 10 metrów nad ziemią na obszarze w kwadracie 70 metrów x 70 metrów pojawią się ni stąd ni z owąd jagody albo zupa grzybowa i będą spadać tak szybko jak deszcz albo 10 razy wolniej a ludzie nadstawią garnki jak to będzie zupa grzybowa, bo grzybowej z ziemi się nie da jeść.
A co to za różnica, że na jakimś placu gdzie jest dużo ludzi, np. na rynku pojawia się matka boska i mówi, że zaraz dla ludzi w dużych kontenerach pojawią się jagody albo zupa grzybowa? I nagle ni z tąd ni z owąd pojawiają się "znikąd" kontenery z jagodami albo z zupą grzybową. To też cud (patrząc z poziomu skromnych możliwości ziemian w roku 2015) Tylko, że to ma już klimat bardziej czarodzieja niż Boga z tych dawnych przekazów inspirujących katoli.
Jednak w roku 2015 spadające z 10 metrów jagody lub zupa grzybowa mogły by powodować mieszane odczucia, po co Bóg się bawi jak mały chłopiec i pokazuje głupie sztuczki? To trochę niesmaczne ludziom, których przedstawiciele polecieli już na księżyc zrzucać te jagody z 10 metrów a zupę grzybową to już całkiem niefajnie.
Dlatego nie rozumiem dlaczego, jeśli w pismach dawniejszych inspirujących katoli piszą, że jakieś jagody o nazwie "manna" im zesłał Bóg, to to by miało znaczyć, że im zrzucił z nieba np. z 10 metrów albo 1000 metrów? Dlaczego chyba dalej z ambon można usłyszeć, że kiedyś dawno jagody leciały z nieba np. z 10 metrów nad gruntem, skoro w pismach inspirujących katoli piszą, że nie było świadków tego zdarzenia, a ten na ambonie zapewne oglądał lądowanie i pobyt ludzi na księżycu i wie że nad gruntem 10 metrów nieba nie ma? Bo chyba nie uważa, że niebo nad gruntem 10 metrów jest - tylko jest niewidzialne, albo, że kiedyś dawniej było niewidzialne niebo nad gruntem 10 metrów a po średniowieczu odleciało do innej galaktyki?
Czy dla tych ludzi głoszących o spadaniu jagód z nieba, spadanie z nieba oznacza jakąś minimalną wysokość np. 2 metry, żeby można to było nazwać spadaniem z nieba, bo np. spadanie z wysokości 5 centymetrów nad gruntem do już nie jest "spadanie z nieba"?
Dlaczego głoszący o jagodach od Boga nie powiedzą po prostu, że jest przekaz, że dostarczył dawniejszym ludziom te jagody Bóg, bo nikt inny nie umiał by dostarczyć w tamte miejsce tylu jagód, bo ludzie tego Boga dostarczającego jagody też nie widzieli, ale że może Bóg im dostarczył te jagody w wiaderkach ( bo w workach by się pogniotły) i wysypał z wiaderek na ziemię?
To, że ludzie w dawniejszych czasach kombinowali, że coś musiało spaść z nieba i z nieba to musiał zrzucać Bóg wynikało z emocji ( silne stresy wobec nierozumienia wielu zjawisk), wyobraźni i braku wiedzy dawniejszych ludzi. Dzisiaj mamy inne emocje, wyobrażnię i wiedzę i próby zrobienia z mózgów współczesnych ludzi tego co mieli w głowach ludzie dawniejsi mi nie przypadają do gustu.
W sumie też nie bardzo mogę zrozumieć, po co Bóg w dawniejszych czasach miałby się bawić w sztuczkę zrzucania jagód z np. 10 metrów skoro nikomu tej sztuczki nie demonstrował, dużo sensowniejsze byłoby dostarczenie tych jagód w wiaderkach i po prostu ich wysypanie na piasek pustyni.
W kryminałach, które czytałam jako dziecko, pokazywano, że detektyw szuka śladów i stara się odtworzyć przebieg zdarzenia ze szczegółami.
Bardzo lubiłam Sherlocka Holmesa i jego przyjaciela Watsona który nie był nadęty i Sherlocka podziwiał nie przejmując się jego uszczypliwym tonem.
Co jest złego w postawie detektywistycznej w stosunku do religii?
Dodane:
Dziwi mnie, że się jeszcze w 2015 roku takie rzeczy o spadaniu jagód "z nieba" plecie jeśli się je dalej plecie.
W czasach tych pielgrzymów (a nawet późniejszych) domniemywano, że niebo jest w chmurach a piekło pod ziemią.
Jeśli coś zesłał Bóg to powinien to zrzucać ( bez spadochronów - bo ludzie mieli słabą wyobraźnię) z chmur czyli nieba.
Dzisiaj gdyby się pojawił jakiś czarodziej albo Bóg ( bo postaci te mają inny klimat) to zrzucanie jagód albo zupy grzybowej z 10 metrów nad gruntem wyglądało by trochę dziwnie.
Może część katoli by spytała jaki to ma sens, że ludziom pokazała się matka boska i powiedziała, że z nieba zaraz spadną dla ludzi jagody albo zupa grzybowa?
Że niby ludzie zobaczą że 10 metrów nad ziemią na obszarze w kwadracie 70 metrów x 70 metrów pojawią się ni stąd ni z owąd jagody albo zupa grzybowa i będą spadać tak szybko jak deszcz albo 10 razy wolniej a ludzie nadstawią garnki jak to będzie zupa grzybowa, bo grzybowej z ziemi się nie da jeść.
A co to za różnica, że na jakimś placu gdzie jest dużo ludzi, np. na rynku pojawia się matka boska i mówi, że zaraz dla ludzi w dużych kontenerach pojawią się jagody albo zupa grzybowa? I nagle ni z tąd ni z owąd pojawiają się "znikąd" kontenery z jagodami albo z zupą grzybową. To też cud (patrząc z poziomu skromnych możliwości ziemian w roku 2015) Tylko, że to ma już klimat bardziej czarodzieja niż Boga z tych dawnych przekazów inspirujących katoli.
Jednak w roku 2015 spadające z 10 metrów jagody lub zupa grzybowa mogły by powodować mieszane odczucia, po co Bóg się bawi jak mały chłopiec i pokazuje głupie sztuczki? To trochę niesmaczne ludziom, których przedstawiciele polecieli już na księżyc zrzucać te jagody z 10 metrów a zupę grzybową to już całkiem niefajnie.
Dlatego nie rozumiem dlaczego, jeśli w pismach dawniejszych inspirujących katoli piszą, że jakieś jagody o nazwie "manna" im zesłał Bóg, to to by miało znaczyć, że im zrzucił z nieba np. z 10 metrów albo 1000 metrów? Dlaczego chyba dalej z ambon można usłyszeć, że kiedyś dawno jagody leciały z nieba np. z 10 metrów nad gruntem, skoro w pismach inspirujących katoli piszą, że nie było świadków tego zdarzenia, a ten na ambonie zapewne oglądał lądowanie i pobyt ludzi na księżycu i wie że nad gruntem 10 metrów nieba nie ma? Bo chyba nie uważa, że niebo nad gruntem 10 metrów jest - tylko jest niewidzialne, albo, że kiedyś dawniej było niewidzialne niebo nad gruntem 10 metrów a po średniowieczu odleciało do innej galaktyki?
Czy dla tych ludzi głoszących o spadaniu jagód z nieba, spadanie z nieba oznacza jakąś minimalną wysokość np. 2 metry, żeby można to było nazwać spadaniem z nieba, bo np. spadanie z wysokości 5 centymetrów nad gruntem do już nie jest "spadanie z nieba"?
Dlaczego głoszący o jagodach od Boga nie powiedzą po prostu, że jest przekaz, że dostarczył dawniejszym ludziom te jagody Bóg, bo nikt inny nie umiał by dostarczyć w tamte miejsce tylu jagód, bo ludzie tego Boga dostarczającego jagody też nie widzieli, ale że może Bóg im dostarczył te jagody w wiaderkach ( bo w workach by się pogniotły) i wysypał z wiaderek na ziemię?
To, że ludzie w dawniejszych czasach kombinowali, że coś musiało spaść z nieba i z nieba to musiał zrzucać Bóg wynikało z emocji ( silne stresy wobec nierozumienia wielu zjawisk), wyobraźni i braku wiedzy dawniejszych ludzi. Dzisiaj mamy inne emocje, wyobrażnię i wiedzę i próby zrobienia z mózgów współczesnych ludzi tego co mieli w głowach ludzie dawniejsi mi nie przypadają do gustu.
W sumie też nie bardzo mogę zrozumieć, po co Bóg w dawniejszych czasach miałby się bawić w sztuczkę zrzucania jagód z np. 10 metrów skoro nikomu tej sztuczki nie demonstrował, dużo sensowniejsze byłoby dostarczenie tych jagód w wiaderkach i po prostu ich wysypanie na piasek pustyni.

